Szedłem do jaskini Gustawa i Ginewry z pewną sprawą. Gdy już dotarłem do celu, westchnąłem ciężko i wszedłem do środka.
- Witajcie. - Powiedziałem przybijającym tonem.
- Hill, dzień dobry, co się stało? Wyglądasz na smutnego. - Przejęła się Ginewra.
- Mogę na osobności z Gustawem? - Spytałem.
- Już idę. - Odpowiedział głos z wnętrza jaskini.
Po chwili znajdowaliśmy się już na dworze i przechadzaliśmy się po Kanionie Samotnej Gwiazdy. W końcu odezwałem się:
- Muszę wyjechać. Nie chcę odchodzić z watahy, to tylko na jakiś czas... - Powiedziałem.
- Dobrze. Jeśli będziesz czegoś potrzebował, mamy moc telepatii. - Odparł.
- Będę o tym pamiętał, Gustawie. Dzięki za troskę. - Mówiąc to, przyśpieszyłem i ruszyłem na północ, ku granicy Amerykańsko-Kanadyjskiej.
---
Cały czas myślałem o tym pocałunku. Po co ja to zrobiłem? No po co, do cholery? Mówiła mi, że kogoś kocha, a ja tego nie uszanowałem. Zachowałem się jak egoista... Wstyd mi za siebie. Powinienem teraz być w drodze, tymczasem zatrzymałem się na odpoczynek. Nie zasługuję na to, co mam. Nie po tym co jej zrobiłem...
Z tych głębokich przemyśleń, wyrwał mnie krzyk:
- Hill!
Krzyk kogoś, którego głos znam... Selene.
Dobiegała do mnie, a ja, głupi, stałem bez ruchu.
< Selene? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!