- ... - chciałem coś powiedzieć, ale nagle usłyszałem wycie. Nie jednego, ale kilu wilków, a potem następne. Zaskoczyło mnie to, wymieniłem spojrzenia z waderąi. Wyglądało na to, że cała wataha nie śpi, ale dlaczego? Tego właśnie chciałem się dowiedzieć.
- Gdzie idziesz? - zapytała mnie Nasari, kiedy zacząłem iść w stronę odgłosów wilczej symfonii.
- Chcę zobaczyć, co tam się dzieje. - rzuciłem. Wiedziałem, że to dotarło do jej uszów, po chwili zacząłem biec. Przy moim boku pojawiła się wilczyca. Biegliśmy ramię w ramię.
Wybiegłszy z wysokiej gąszczu lasu, zobaczyliśmy przed sobą niesamowitą scenerię. Na szczycie wysokiej skały siedziały Alfy, a pod nimi na niższych półkach soliści oraz Bety. Wszyscy mieli podniesione do księżyca pyski i z ich gardeł płynęły piękne dźwięki.
Oczy brązowej wadery rozszerzyły się i podziwiały całe przedstawienie. Zauważyła, że na nią patrzę. Uśmiechnęła się do mnie i złapała mnie za łapę. Prawie przewróciłem się o kamień, który zawadziłem.
Usadowiliśmy się na skale. Nasari usiadła naprzeciw mnie. Wyglądała na podekscytowaną i szczęśliwa. Ucieszył mnie ten widok i uśmiechnąłem się pod nosem.
- Zaśpiewamy tylko jeden raz i wracamy na trening. - powiedziałem. Nasari przymrużyła oczy.
- Dawn Flame... Daj spokój. Przecież będzie dużo czasu. A ja nie chcę być cała w siniakach. - zaśmiała się. Patrząc w jej oczy, nie mogłem jej odmówić. Westchnąłem ciężko.
- No dobrze, ale na drugi raz... - jęknąłem. Wadera uśmiechnęła się szeroko. Spojrzała na księżyc. W jej pięknych fiołkowych oczach jego " światło " odbijało się niesamowicie.
< Nasari? Obijamy się zamiast trenować xd >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!