Szedłem przez watahę dręczony własnymi myślami. Nie miałem ochoty na rozmowę, ale jak się okazało tylko do pewnego dnia. Kiedy w pewien słoneczny dzień wyszedłem ze swojej jaskini kątem oka zobaczyłem jasny błysk. Odwróciłem się w tamtą stronę. To była Sonea. Rozmawiała z Carlą śmiejąc się i bawiąc światłem. Poczekałem aż skończą i podszedłem do Sonei.
-Hm... Cześć?- powiedziałem.
-Cześć.- odpowiedziała przyjaźnie. Jednak widać było, że nie jest zachwycona moim widokiem.
-Co robisz?- zapytałem chcąc podtrzymać rozmowę.
-Gadam z tobą.- odparła bez chwili wahania uśmiechając się.
-Tyle to widać.- mruknąłem pod nosem.
-Czemu to robisz?- zapytała w pewnym momencie.
-Co robię?- zapytałem.
-Zachowujesz się, jakbyś wiedział wszystko co się dzieje na świecie i bawił się ze mną w kotka i myszkę. Nie raczyłeś mi wyjaśnić, jakim cudem pojawiłeś się na wojnie, skąd jesteś i kim jest ten cały twój ojciec. nam tylko twoje imię, wiek i charakter. I to raczej niezbyt pozytywny.- dodała.
-To długa historia....- spróbowałem się wymigać od odpowiedzi.
<Sonea?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!