Widziałem, że Riven znów chce kogoś sprać. Zaczynało mnie to już irytować, ale nie mogłem nic z tym zrobić. Niepozorna, łatwo wpadająca w szał wadera, znów patrzyła na kogoś z wzrokiem pełnym grozy. Uważała się za podobną do Bloody Wolf. Ta, prędzej świnie zaczną latać. Dla Bloody Wolf miłość nigdy nie była czymś ważnym, nie potrafiła płakać, a Riven... Wszyscy wiedzą. Stanąłem pomiędzy nią, a Merkury, gotowy w każdej chwili walczyć. Nie mogła już nikogo skrzywdzić, dodatkowo praktycznie nikt się jej nie bał, ja nie byłem wyjątkiem.
- Riven, odsuń się od niej. - Powiedziałem powoli kładąc nacisk na wypowiedziane przeze mnie zdanie. Ta warknęła w odpowiedzi i cofnęła się w tył. Uważnie się jej przyjrzałem i zwróciłem się do wadery. - Wszystko ok?
- Tak, nic mi nie zrobiła. Dzięki. - Odparła.
- Drobiazg. - Odpowiedziałem.
- Jesteś ojcem Moon'a, nie? - Zapytała.
- Owszem. A co?
- Nie widuję go ostatnio.
- Odszedł.
- Kiedy?
- Tydzień temu...? Jakoś tak.
- Czemu nic o tym nie wiemy?
- Widocznie Gustaw nie ogłaszał.
- Dlaczego?
- Prawdopodobnie nie miał czasu. - Powiedziałem i poszedłem do mojej partnerki, która piła szampana po drugiej stronie jaskini. Dołączyłem do niej, ale z zamiarem wypicia mocnego wina, szampan mi nie starczał. Kątem oka dostrzegłem, że w jaskini pojawił się Far i podszedł do Merkury.
< Merkury, co było dalej? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!