poniedziałek, 3 lutego 2014

Od Kim - Niespodzianka!

   Kiedy dostałam pierwszych skurczy nad ranem, obudziłam Macklemore'a.
 - Co się stało? - Zapytał wyraźnie przejęty.
 - Pomóż mi. Muszę iść do Ginewry. - Powiedziałam. Mój partner pomógł mi wstać i zaprowadził do medyczki. Ta natomiast kazała mu wyjść. 
 - I jak tam? - Spytała robiąc mi zimny okład.
 - Źle. - Odparłam. - Czy to już?
 - Owszem, już. - Odpowiedziała, po czym dała mi jakąś białą kulkę do zjedzenia. Zostałam otumaniona, ale po 30 minutach nie tylko odzyskałam jasność umysłu, ale zyskałam też trójkę... Nie! Nie trójkę, a czwórkę pięknych szczeniąt!
 - Jakim cudem urodziła się czwórka? - Spytałam, kiedy Ginewra podawała mi malutkiego, czarnego - w niektórych miejscach czerwonego, jak każdy noworodek  - i bezbronnego szczeniaka. 
 - Nie wyczułam tego ostatniego, ponieważ był najmniejszy. Wciąż jest i zapewne będzie przez resztę życia. - Stwierdziła i wyszła na chwilę, po czym weszła z powrotem, tym razem towarzyszył jej Macklemore.
 - Zobacz! - Krzyknęłam. - Policz dokładnie.
 - Raz, dwa, trzy... cztery?! Wiedziałaś o tym? - Spytał.
 - A niby skąd? Zrobił nam niespodziankę.
 - Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę. Myślałaś o imionach?
 - Tego szarego nazwiemy Gary. Zobacz, ma oczy jak ty!
 - Racja.
 - Takie niebieskie i głębokie... Spójrz, jest jedna samiczka!
 - Zatem nazwiemy ją Nira, tak jak chciałaś, bo mówiłaś mi, że o takiej marzysz.
 - Pamiętałeś. - Ucieszyłam się. - Zatem ty wymyśl dla pozostałej dwójki. 
 - John to będzie ten jasny, Lo ten czarny, najmniejszy. - Powiedział.
 - Dlaczego akurat tak ich nazywasz? - Dociekałam.

< Macklemore, wymyśl coś. >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!