Lubiłem być koniem. Często biegałem po terenach watahy, aby zapomnieć o wszystkich problemach. Pewnego dnia zapuściłem się daleko, poza tereny. Na suchej ziemi ktoś pozostawił rozpalone ognisko. W ciągu kilku chwil cały las zaczął płonąć. Uciekały wszystkie zwierzęta. Ja pędziłem przodem, by nie spłonąć. Nagle na swojej drodze spotkałem dziewczynę:
Przeraziła się i zaczęła uciekać, niestety potknęła się o kamień i upadła. Pokłusowałem w jej stronę, ona złapała się grzywy i wsiadła na mój grzbiet. Biegliśmy daleko. Przeskoczyłem przez jakąś rzekę i tam ją pozostawiłem. Ogień nie przeszedł przez rzekę i powoli zaczął wygasać. Dziewczyna na pożegnanie szepnęła mi do ucha...
- Dziękuję, Gustawie. - Zastanawiam się kto to mógł być, skoro tylko moja wataha zna moje imię. Postanowiłem udać się do Valixy, w końcu to ona pierwsza odkryła swoje zdolności, zamianę w konia i człowieka. Zamieniłem się w wilka będąc ponownie na terenie watahy i pognałem na toksyczne bagna. Podobno Valixy miała tam dzisiaj coś robić...
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!