Kiedy skończyłam szkołe z wyróżnieniem z lekcji latania spotkałam Lunę. Wzruszyła się widząc obroże, którą nosiłam teraz na kostce. Z trudem powstrzymywałam łzy. Luna była jak matka, której nigdy nie miałam. Była ze mnie dumna i zawsze cierpliwie tłumaczyła mi rzeczy, które nieraz przerastały moje szczenięce pojęcie. Tej samej szkoły zaczęłam swoją pracę jako Strażnieczka Nocna. Gdy tak chodziłam po terenach watahyw nocy rozmyślając zarazem o przeszłości, doszłam do wniosku, że muszę się komuś zwierzyć. Tylko komu... Nagle olśnio mnie. Kiedy tylko skończyłam pracę ( gdzieś tak o piątej) poszłam się umyć i posprzątać jaskinię, która przypadła mi w dniu dorosłości. O dziewiątej udałam się do Luny. Zapukałam do jej drzwi.
-Proszę!- zawołała. Weszłam i już nieco pewniej stanęłam wewnątrz jej domu.
-Dzień dobry.- Luna odwróciła głowę od swojej pracy i kiedy mni zobaczyła uśmiechnęła się promiennie.
-Terra! Tak się cieszę, że cię widzę.
-Ja też się cieszę.- powiedziałam i uśmiechnęłam się, ale chwilę potem spoważniałam.- Muszę pani coś powiedzieć.- zaniepokojona moim wyrazem twarzy Luna równierz spoważniała.
-Słucham.
-Chodzi p pewne wydarzenia z przeszłości. Dotychczas chciałam się komuś zwierzyć, ale nikomu nie ufałam. Z wyjątkiem pani.- wzięłam głęboki oddech i zaczęłam wyrzucać z siebie słowa w karabinowym tempie:
- Od kąd skończyłam miesiąc moja matka... a właściwie moja rodzicielka, bo matką jej nazwać nie możnabyło, znęcała sie nade mną. Jeśli zrobiłąm coś nie tak, jeśli spojrzałam na coś krzywo, ona wyganiała mnie z domu i kazała spać na terenach innej watahy. Często wrogiej watahy. Ojciec bił mnie i często nie dawał mi jedzenia. Kiedy miałam trzy miesiące musiałam uciekać. Rodzice przestali się mną interesować. Byłam dla nich, jak natrętny komar. Uciekłam, bo byłam potwornie głodna, odwodniona i przede wszystkim: samotna...- skończyłam wymowę westchnieniem i dodałam:-Jest pani jedyną osobą, która pokazała mi, co to znaczy miłość i stała się moim mentorem. Kiedy uczęśzczałam na pani lekcje byłam jak szczęśliwy szczeniak, który w końcu odnalazł matkę i dom. Chciałam pani podziękować. I... mogłaby pani nie mówić nikomu o tym co pani opowiedziałam z mojego życia?- po pysku spłynęła mi mała łza.
<Luna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!