Jak pewnie większość wie, dołączyłem tu już na stałe. Nie jestem wprawdzie romantykiem, wolę walki i bijatyki, jednak była zawsze taka jedna wadera, która nauczyła mnie wiele. Dzięki niej nauczyłem cieszyć się małym gestem, być wdzięcznym i zmienić swoje nastawienie do wrogów. Była to Alexandra. Chciałem ją dziś zaprosić na kolację na plaży. Musiałem jednak na nią wpaść... Nagle usłyszałem czyjś głos.
- Muszę już iść. Do zobaczenia! - Powiedziała jakaś wadera. A była to... Alexandra! Chcąc zagadać natychmiast do niej podbiegłem.
- Alexandra, szukam cię dzisiaj i szukam. - Powiedziałem na powitanie.
- A ja szukałam ciebie. - Odparła.
- Wiesz... Chcę cię zaprosić na kolację, na plażę. Zgoda?
- Pewnie. O której godzinie?
- A o której ci pasuje?
- Co ty na... północ?
- Północ?
- Tak.
- Zgoda. To do północy. - Rzekłem i poszedłem w wyznaczone miejsce trzy godziny przed czasem. Rozłożyłem talerzyki, na których przygotowałem potrawy wegetariańskie, ponieważ Alexandra była właśnie wegetarianką. Czas minął szybko i pięć minut przed północą zjawiła się Alexandra.
< Alexandra, dokończ. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!