Obudziłem się w samotności, bez mojej kochanej partnerki, Margaret. Zacząłem nerwowo rozglądać się po naszej wspólnej jaskini, w jej poszukiwaniu. Kiedy zrozumiałem, że jej nie ma, bardzo się zaniepokoiłem i wyszedłem na spacer [a właściwie na poszukiwania]. Złapałem jej trop. Była daleko poza terenami watahy. Musiałem za nią pójść. Ale! Jest jeszcze jedna nadzieja - Gustaw. On wie praktycznie wszystko, co się tutaj dzieje. Poszedłem więc do niego.
- Widziałeś Margaret? - Spytałem, będąc już w jaskini alf.
- Owszem. Dziś rano zgłosiła mi odejście z watahy, po czym skierowała się na północny wschód, w stronę dość dużej połaci świerkowych lasów.
Byłem zdruzgotany odpowiedzią alfy.
- Mówiła coś jeszcze? - Spytałem nerwowo.
- Nie, ale zostawiła ci wiadomość. - Odparł, podając mi małą, czerwoną karteczkę.
- Czekam przy Wielkim Świerku. - Wyczytałem.
Po krótkim zastanowieniu powiedziałem:
- Gustawie, odchodzę z watahy.
Spakowałem się i pożegnałem z rodziną i przyjaciółmi. Było mi szkoda mamy, bo teraz została sama jak palec, ale z drugiej strony cieszę się, że znów jestem z moją ukochaną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!