Olimpias uśmiechnęła się na powitanie, a ja odwzajemniłem jej uśmiech i wolnym krokiem odszedłem w stronę jaskini brata.
- Angeal? - Zapytałem, rozglądając się uważnie po ''mieszkaniu'', w którym Angeal ostatnio dużo przebywał, robiąc wiosenne porządki. Niby była jeszcze zima, lecz prawie 10 stopni na plusie... Wiosna idzie.
- Jestem. - Odpowiedział mi z głębi jaskini.
- Chodź, to ważne, a zarazem dyskretne, zatem nie będę krzyczeć. Echo się rozejdzie i jeszcze ktoś usłyszy. - Powiedziałem.
- Tu nie ma echa. - Odrzekł sucho.
- Drobny szczegół. - Odpowiedziałem. - Idziesz?
- Tak, idę. - Wyłonił się z ciemności. - Czego chcesz?
- Mam radę. Mówiłeś, że najlepiej gdybym spytał się jakiejś wadery o twoją wielką miłość, nie?
- Owszem. Niech zgadnę, wybrałeś Olimpias?
- Tak. Rzecz w tym, że ona mówi, iż powinieneś napisać dla Alestrii zaproszenie, po czym pozostawić je przy jej jaskini w widocznym miejscu, następnie schować się w krzakach i czekać na rozwój wydarzeń.
- Dobry pomysł. - Pochwalił. - A jak tam ci idzie z twoją miłością?
- Idziemy razem na imprezę.
- No proszę, jaki chojrak z ciebie.
- A tam zaraz chojrak.
- A nie?
- Nie za bardzo. - Odpowiedziałem z uśmiechem. - Możesz mi pomóc, kiedy już skończysz, doprowadzić też moją jaskinię do ładu?
- A co będę z tego miał? - Zapytał żartobliwie.
- Większy szacunek brata. - Odrzekłem, również żartując.
- Zatem zgoda.
Wróciliśmy do swoich zajęć - ja wyrabiałem ochraniacze na ramiona z lekkich kamieni, a Angeal sprzątał w jaskini.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!