Rozejrzałem się uważnie, zaraz po wejściu do środka. Usłyszałem śpiew Kiby i Blue, brzdęki gitary, wydawane przez instrument należący do Toboe, Tsume walił w bębny jak szalony. Wszystko to składało się w jedną całość, jeden oddech, jedną harmonię, czyli - muzykę.
Widziałem Alestrię i Angeal'a, mojego brata, którzy rozmawiali o czymś. Nie korciło mnie zbytnio do poznania tematu ich rozmowy, zatem bez wahania, odpowiedziałem na pytanie towarzyszącej mi wadery:
- Wolałbym potańczyć. Pozostawmy ich samych sobie.
- Dobrze, masz rację. - Powiedziała. Ująłem mą towarzyszkę za łapę i zaprowadziłem na centralną część parkietu, gdzie poznałem jej elegancję i grację. Czułem się przy niej jak słoń w fabryce porcelany. Ona była taka lekka, poruszała się niemal w powietrzu, czego nie można było powiedzieć o mnie.
- Olimpias? - Spytałem w pewnym momencie.
- Tak, Zack? - Odpowiedziała pytaniem.
- Dobrze się bawisz?
< Olimpias? Brak weny... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!