niedziela, 16 lutego 2014

Od Sybilli - Sto lat! (Quest #3)

   Dołączyłam do watahy właśnie w dniu swoich urodzin. Byłam z tego powodu bardzo szczęśliwa, bo rozpoczęłam tym samym kolejny rozdział mojego życia, w którym nie będzie miejsca na przykrości i ból. Nie liczy się przeszłość, ważna jest dla mnie teraz tylko teraźniejszość, muszę też myśleć o moich dalszych losach, czyli o przyszłości.
   Idąc przez tereny watahy, wpadłam na żółtą wilczycę, która - jak twierdził Gustaw - miała mnie oprowadzić po terenach.
 - Witaj. - Odezwała się cicho. - Nie widziałam cię tu wcześniej.
 - Jestem nowa. - Odpowiedziałam lekko przekręcając pysk.
 - Mam cię oprowadzić? - Zapytała z uśmiechem.
 - Jeśli możesz.
 - Zawsze do usług. - Powiedziała.
Tereny tej watahy są takie duże, zróżnicowane i piękne. Podobno to obszary w dużej ilości zamieszkiwane również przez konie. Na pewnej łące, której nazwy nie umiałam zapamiętać, widziałam konia, na Wiecznie Zimowym Szczycie żyje duże stado, no i podobno Clover mieszka w Lesie Czarnego Rumaka. Jeszcze jej nie spotkałam, ale mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda. Szłyśmy z Nasari w kierunku prawdopodobnie jakiejś rzeki, ponieważ było słychać jej szum.
 - Sybilla, a kiedy masz urodziny? - Zagadnęła.
 - Dzisiaj. Kończę 6 lat. - Odpowiedziałam.
 - Serio? Wszystkiego najlepszego! 
 - Dziękuję ci bardzo. - Postanowiłam zmienić temat, na jakiś ciekawszy i związany z watahą. - Czy tu niedaleko jest rzeka?
 - Tak. - Pokiwała głową. - Rzeka Condos, wilki ją uwielbiają. 
 - Zatem na pewno i ja ją polubię. Uwielbiam pływać.
 - To super, ale w tej rzece nie można.
 - Dlaczego? - Dociekałam.
 - Nurt jest zbyt silny i są ostre, wystające skały. Lepiej nie ryzykować.
 - Racja. - Przytaknęłam, wykonując gwałtowny ruch głowy.
Po zwiedzeniu całych terenów, znów rozmawiałyśmy.
 - Idziesz na imprezę? - Zapytała Nasari.
 - A z jakiej okazji? 
 - Walentynki, wygrana wojna, karnawał... - Wyliczała. Na myśl o wojnie skrzywiłam się, ale postanowiłam pójść i potraktować tą imprezę jak przyjęcie urodzinowe. W prawdzie nie dostałam żadnego prezentu, ale zyskałam wielu wspaniałych przyjaciół i niesamowicie fajną watahę, mam piękną, dużą jaskinię z niesamowitym widokiem na Rzekę Condos, która - mimo iż nie można w niej pływać - bardzo mi się spodobała, nie muszę już w kółko chodzić na wojny i to było największym prezentem. Mogę na nowo cieszyć się życiem, w licznym gronie nowych znajomych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!