Planowałam nieco inaczej, ale cóż - jak mogłam się nie cieszyć. Nie, cieszyć się to mało powiedziane! Cieszyłam się jak wariatka, leciały łzy szczęścia, kiedy moja młodsza siostra znalazła się obok.
Garalt z Rivi i Yennefer gdzieś pognali, chciałam sprawdzić gdzie, ale najpierw musiałam porozmawiać z siostrą.
- Wszystko dobrze? - Spytałam, kiedy byłyśmy same.
- Tak. - Odpowiedziała.
- Nic ci nie zrobili? - Wypytywałam dalej.
- Nie, ale było blisko.
- Odesłać cię z powrotem do watahy i rodziców, czy zostaniesz ze mną w Watasze Krwawego Wzgórza?
- Powinnam iść do rodziców. Nie podoba mi się tu.
- Zatem prześpisz się tu, potem cię odprowadzę.
- Ok. - Odpowiedziała. Była jak taka Nasari, bardzo nieśmiała, albo jak Aleksander - nieufna. Wykończona całą tą akcją, młoda wadera poszła spać w błyskawicznym tempie, a ja udałam się za śladami Geralt'a z Rivi i Yennefer.
Widok, który zastałam, oszołomił mnie.
- Zrobiłeś to dla mnie? - Spytałam z niedowierzaniem, patrząc na Garalt'a z Rivi oczami pełnymi troski, zaufania, zaskoczenia i nieopisanej wdzięczności
- Można powiedzieć, że... tak. - Odrzekł. Podeszłam do niego wolno i pocałowałam w policzek, wówczas jego oczy zyskały znów normalną barwę, a sierść również powracała do normalnego stanu. Cofnęłam się i rozejrzałam się na wszystkie strony.
< Geralcie z Rivi? Nie mam weny... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!