- Opowiem wam baśń. - powiedziałem do moich dzieci. - Żył sobie pewien wilk. Nie miał domu, rodziny, lecz nie przejmował się tym. Prowadził życie włóczęgi. Cały czas chodził uśmiechnięty. Umiał rozweselić nawet największego gbura.
Pewnego dnia na swojej drodze spotkał wilczycę. Różniła się od innych wilków, które spotkał. Z jej grzbietu wyrastały wielkie skrzydła. Umiała mówić w ludzkim języku, co dla wilka było bardzo dziwne. Zaakceptował te dziwactwa.
Z czasem zakochali się w sobie. Wilczyca odeszła, kiedy urodziła córkę, którą nazwali, Shelma. Wilk musiał opiekować się córką. Wraz z dojrzewaniem, Shelma, coraz bardziej przypominała mu jego ukochaną.
W siedemdziesiąt setną noc od urodzenia, córka wilka, zmieniła się w gwiezdny pył. Wilk załamał się. Za utratę córki, obwinił ukochaną i przyrzekł, że się na niej zemści.
Odnalazł wilczycę. W samo południe, przebił jej serce kawałkiem gałązki. Wiedział, że jego zemsta się dokonała. Zdał sobie sprawę z błędu.
Zrozpaczony ułożył się w dole, obok gałęzi. Z narzędzia zbrodni zaczęło kiełkować drzewo. Zaczęło obrastać ciało wilka. Wkrótce, złączyli się w jedność. Wilk nigdy nie pogodził się z tym, że wszystko stracił.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!