Byłem na spacerze z Ron'em i Hermioną, gdy nagle zderzyłem się z młodą, czarną wilczycą. Upadła. Pomogłem jej wstać.
- Ach, przepraszam. - Powiedziałem.
- Nic się nie stało. - Odpowiedziała. Jej oczy były jak szklane. Musiała płakać... Zaczęła odchodzić.
- Zaczekaj! - powiedziałem lekko zdenerwowany.
- No co!? - powiedziała zdenerwowana.
- Widzę, że coś cie trapi.
- Nie twoja sprawa. - warknęła.
- Moja! chce ci pomóc.
- Czasem po prostu tak mam. Nie powinno cię to interesować.
- Aha, to ja cie puszczam wolno. - Powiedziałem, lekko zakłopotany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!