Noc przykryła tereny watahy swym czarnym płaszczem w świecące gwiazdy i wielki guzik, którym był księżyc. Wpatrywałam się w niego. Uwielbiałam jego blask. Był już listopad. Kilka dni po dniu Wszystkich Świętych, kiedy to wilki zbierały się nad grobami swoich zmarłych. Teraz przyszła pora i na mnie. Cmentarz znów stał pusty. To była doskonała okazja...
Stałam nad jego grobem. Czarny kamień, wyryty napis, skąpy znicz i bukiet z kwiatami. Nawet tyle nie należało się temu tyranowi. Przysiadłam naprzeciw nagrobka.
- Przez ciebie moja siostra odeszła z watahy... - Szepnęłam przez łzy. - Zapałała uczuciem do kogoś takiego, a ty nawet się z nią nie pożegnałeś. Przez ciebie Dusk Shadow wytępi w końcu tą watahę. Przez ciebie wiele wilków cierpiało na bezsenność, płakało, cierpiało... A ty odszedłeś w taki sposób... Zdradzony, porzucony, potraktowany jak śmieć... To miło, kiedy wilki tak cię traktują... Wiem to po sobie... I mimo, że tak cię nienawidzę, trzymaj się.
Zapaliłam malutki, biały znicz. Ruszyłam w drogę powrotną. Na szczęście nie miałam nikogo bliskiego, komu mogłabym sprawić wizytę. Ten wilk był mi obcy, ale dowiedziałam się o nim czegoś z opowieści mojej siostry, Cony...
Stawiając niepewne kroki, rozmyślałam o tym, czy ktoś będzie przychodził na mój grób, gdy przyjdzie mi opuścić ten świat. Znając moją psychikę, wkrótce może się to stać... Nagle poczułam ból. Zderzenie czołami. Ziemia przyciągnęła mnie do siebie. Wtedy też poczułam ból kręgosłupa. Po chwili poczułam czyjąś łapę i coś mnie podniosło.
< Może jakiś basior dokończy? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!