Przechadzałam się dzisiaj pośród roślinności Lasu Czarnego Rumaka, gdy nagle zauważyłam myśliwego. Z niewiadomego powodu, celował w niebo. Usłyszałam strzał i dopiero wtedy zorientowałam się, że tam był wilk. Warknęłam głośno i skoczyłam na myśliwego, który stał do mnie tyłem, co dawało mi przewagę. Nie był to jakiś super postawny facet, bardziej stary dziadek, który przyszedł tu polować na kaczki... Dałam mu taką nauczkę, że już chyba nigdy nie będzie tutaj przychodził polować.
Teraz zajęłam się ranną wilczycą, która wpadła w krzaki. Wyciągnęłam ją stamtąd i poczekałam aż odzyska przytomność. Jej skrzydło było przebite na wylot. Zamrugała powiekami. Obudziła się.
- Hej. Musiałaś nieźle dostać. - Powiedziałam.
- Co... Co się stało? - Zapytała, wciąż będąc w szoku.
- Myśliwy cię zestrzelił.
- Gdzie ja jestem?! - Zapytała, próbując wstać. - Kim ty jesteś?!
- Jestem Forever. Znajdujemy się na terenach watahy Krwawego Wzgórza.
- Pomóż mi wstać. - Poprosiła wadera. Wykonałam jej prośbę.
- Możesz chodzić?
- Tak, tylko skrzydło strasznie mnie boli...
- Złóż je i nie próbuj nim ruszać. - Powiedziałam, przybierając poważny ton. Podczas składania skrzydła, z dziury wydobyło się dużo krwi. - Medyczka jest niedaleko. Dasz radę dojść?
< Texsa? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!