Idąc przez jakiś las wciąż myślałem o nich, o paskudnym, dwulicowym Devilu i kłamliwym, zdradzieckim Aramisie. Angelika bardzo obolała i wyczerpana zasnęła na moim grzbiecie. Wracałem myślami do naszych rodzin, które już od długiego czasu nas nie widziały. Myślałem długo, aż nagle usłyszałem szelest w krzakach. *To oni! To Devil i Aramis!* - Pomyślałem. Szybko odłożyłem piękną Angelikę na ziemię. Zabójcy ze złowrogo wyszczerzonymi kłami wyskoczyli z krzaków i rzucili się na mnie. Aramis mnie przytrzymał, dociskając z całej siły do ziemi, a Devil zbliżał się do mnie z ostrym narzędziem w łapie. Nagle trafiła ich czyjaś kula energii i napastnicy padli na ziemię. Spojrzałem za siebie wstając. Stała tam Swiftkill!
< Swift, dokończ proszę. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!