poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Od Sketcha Stonewrighta i Punk'si - Ciąża, cz.2

-A kiedy ona urodzi zabiorę ją ze sobą na zawsze!!!Jej serce i dusza będą moje na wieki!!!!!-zasmial sie demon
-O nie nigdy na to nie pozwole!! Prędzej umrę niż ci ja oddam!! Znajdę sposob!-krzyknął Sketch
-Nie znajdziesz!Jeśli choć spróbujesz mi coś zrobić to ja ją zabiję!I to twoim starym rodowym ostrzem ofiarnym!-W łapie opętanej pojawiła się ostrze ofiarne. Sketch wyrwał wilczycy ostrze i krzyknął: 
-Nigdy!!- trzymając ostrze w pysku.
-Wiesz,tylko mam do ciebie jedno pytanie,jak chcesz mi przeszkodzić? To nie możliwe!Ha,ha,ha.Ja nadal jestem królem demonów a ty nadal demonem!Ciebie też mogę opętać!Au-Krzyknął potwór. -Ona mi się próbuje stawić!-Krzyknął,wtedy ciało Punk'si przedzieliło się jedna połowa była biała druga zaś czarna.
-O Punk'si brawo!! Walcz z tym czymś! Tylko ty możesz go pokonac ja go moge tylko unieszkodliwic.-dopingowal ja Sketch
-I tak jesteś za słaba!-Krzyknął POTWÓR. 
-Czyżby?Sketch żuć mi to ostrze!-krzyknęła Punk'si
W tym momencie Sketch rzucił ostrze, a wilczyca zręcznie pochwycila je lapami.
-Nie zrobisz tego!-Krzyknął potwór. 
-Czyżby?-Wtem wilczyca przedziurawiła sobie klatkę piersiową a z niej wyleciał czarny dym. 
-Ginewro,pomóż jej!-Krzyknął Sketch.Nagle ziemia się rozstąpiła a z szczeliny wyszedł czarny rogaty wilk o czerwonych oczach a zanim stała cała wataha wilczych demonów. "Pamiętaj. Zawsze gdy będziesz w niebespieczenstwie zamknij oczy i policz do trzech, a ja przybęde" Sketch przypomniał sobie słowa swego najlepszego przyjaciela. "1...2...3.." Wtedy z krzaków jak strzała wyskoczyl muskularny szary wilk o czarnych włosach, który wylądował przed Sketchem. 

W łapie trzymał medalik, którym wymachiwal przed demonami, aby nie przeszly dalej. Po chwili wrzasnął: 
-Sketch! Zabierz wilczyce, uciekajcie!! Ja sie zajmę tymi ścierwami!! Wilk posłuchał i wraz z dwiema wilczycami rzucił sie do ucieczki. Wtedy Ostry wziął swój czerwony miecz zawieszony na plecach i rzucił się z nim w sam środek stada demonów. W tym czasie trójka wilków biegła do Gustawa żeby mu o wszystkim powiedzieć. 
-Co?!-Krzyknął Gustaw. -Demony?Cała wataha?!
Po jakimś czasie Punk'si i Sketch pobiegli sprawdzic czy te demony jeszcze tam są. Lecz gdy dotarli na miejsce ujrzeli tylko ciała demonów leżące bezwladnie, poprzecinane. Po chwili z chmury dymu wyłonił sie wilk stojący na dwóch łapach, w czarnych spodniach, z mieczem w prawej dloni. Po chwili powiedział dumnie: 
-Belzik jest w piekle, a reszta...no cóż zdechla. I co, Sketch? A w watasze aniołów mówili, ze nic ze mnie nie będzie.-po tych słowach zemdlal.
-Co się z nim stało?-spytała Punk'si.Wtem Pojawił się tam biały wilk z pierzastymi skrzydłami i żółtymi oczami,od którego biła jasno-żółta aura
Okazało się, że był to Alfa watahy aniołów, w której dorósł Sketch i Zero. Trącił szarego wilka lekko pyskiem: 
-Hej, Ostry, wstawaj! 
Lecz Ostry go nie słyszał, odszedł, jego dusza była teraz w Piekle, wilk rozmawiał z wilczym Belzebubem: 
-Belzik, ty mnie nie strasz, bo ty dobrze wiesz, ze i tak--
-Zamilcz!! Zostajesz w piekle i bez dyskusji-warknał wilczy diabeł 
-Ale o co ci chodzi? Przeciez i tak będzie tak jak zwykle, zwołam swoją armię i... 
-Ty mnie tu swoją armią nie strasz, bo oni i tak już niedługo zgniją w lochu piekielnym, a ty będziesz następny... 
-Wiesz co...nie doceniasz ich możliwości jak jedyny w tej całej "placówce". Wszyscy się boją mojej drużyny, a ty--
-Ty mnie tu tymi homo nie strasz, ja się ich nie boję, mogą mi naskoczyć, a ty i tak juz sobie grabisz na potępienie! 
-Ale czym, tym że was zwalczam i niszczę wasze plany?! Przecież taka jest kolej rzeczy, dobro zawsze--
-Nie! Tym razem będzie inaczej, uwierz mi, a to że pare razy uciekłes z piekla i znow ożyłes to nie daje ci prawa żeby się nade mną wywyższać! 
-Ależ Belzik, słoneczko ty moje-powiedział kpiąco-Po co ty się tak starasz, przecież masz 50 razy mniejszą moc niż ten Belzebub, ktory kusi ludzi, wiesz, ten prawdziwy. 
-Ale ja jestem jego wilczym wcieleniem, i może mam 50 razy mniejsza moc, czyli rownolegla do twojej, ale ktos chyba musi się zając tymi wilczymi przestepcami co?! 
-No tak, ale wiesz, słońce ty moje, Skoro już kolejny raz uciekam stąd to moze KTOŚ tam na górze ma inne plany co do mnie. 
-Dlaczego powiedziałeś KTOS? 
-Jak byłem tu ostatnio, poł roku temu, to mnie ostrzegałeś żeby nie wymawiać tego imienia, bo cie wtedy łeb boli, a ja nie chce skrzywdzić mojego kochanego Belzika-pogładził go po włosach. 
-Stop!! Dosyc tego!! Mam cie dość! 
-Czyli co moge se iść? 
-Nie!! 
-Ojojoj Belzik dlaczego mnie tak ranisz, ja sie dla ciebie poświecam, szanuje, opiekuje sie toba, a ty tak mi sie odwdzieczasz?! Ja gada wychodowałem na własnym łonie! Ojej! Belzik jak ty się ubrałeś?! Tu ci się kołnież podwinął...-odrzekł poprawiając rogatemu wilkowi kołnież od takiej czarnej peleryny. 
-DOSC!!! Wynoś się stad!! 
-A! no to dobra do widzenia Belzik!-i wyszedł z wielkiej sali. W tym samym czasie na Ziemi Alfa Aniołów rozmawiał z Punk'si i Sketchem:
-Droga Punk'si,gratulacje,sama zwyciężyłaś tego potwora! 
-Nie prawda,Sketch cały czas mnie wspierał!
-Tak, masz rację.-powiedzial anioł-Ale to ty wykonalas ostateczny cios. W tym momencie nieznajomy szary wilk głośno wciągnął powietrze pyskiem.
-Co on robi?-Spytała Punk'si Sketcha.
-Nie wiem, ale chyba zaczerpnął oddech, bo jeszcze nie dawno zemdlal. No bo chyba nie umarł?
-Ej!Ja go znam!6 lat temu się spotkaliśmy gdy podróżowałam cały czas się do mnie zalecał!
-Co?! Jak to? I co zrobił ci coś?
-Nie,walnęłam go w pysk tak mocno że zemdlał. 
-A tak!Pamiętam cie!Wtedy po raz 1 spotkałem Belzika!He,he,he.-Powiedział dość niewyraźnie.-To było walniecie stulecia! Ale żeby mnie od razu zabijać to była przesada. Ale fakt wtedy po raz pierwszy spotkałem DOROSLEGO Belzika. Bo wczesniej jeszcze przed tym insydentem to widziałem tylko jego ojca Szatana w wilczym wcieleniu, dobry poczciwy Szarus, piwko razem pilismy w domu kiedy Belzik wychodzil do kolegow z piekła...
-Jak chcesz mogę przywalić ci jeszcze raz,ale tym razem z całej siły!
-Ależ nie nie trzeba!-wilk uśmiechnął sie szeroko i wstał powoli, lapy mu się wciąż jeszcze trzesly

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!