Pobiegłem na początek nad przepaść. Wysunąłem w tamtym miejscu skrzydła i pofrunąłem na chmurę. Operah już czekał.
- Co cię do mnie sprowadza? - Zapytał.
- Kolejna prośba, ale chodźmy tam, gdzie nikt nie może nas usłyszeć. - Powiedziałem. Swoją nową mocą otoczyłem nas polem siłowym, dzięki któremu nikt nas nie widział i nie słyszał.
- Więc?
- Czy samice i szczenięta z mojej watahy mogą się u ciebie schronić? W szczególności szczenięta i Goti, samica w ciąży.
- Dobrze. Mogą być w naszej tajnej jaskini, a ty otoczysz je polem siłowym. - Rzekł. Pierwsza sprawa była załatwiona. Dziękując, wznosiłem się już w powietrze i poleciałem w góry, gdzie na mój rozkaz przybyli Fearghal, Greyback i Patton.
- Co chcesz zrobić? - Pytali.
- Obmyślić z wami strategię.
- Czy w tej watasze są herosi? - Spytał Patton.
- Zadałeś dobre pytanie! Otóż nie, nie ma.
- To daje nam przewagę. - Stwierdził.
- Otóż to. Greyback, jak widzisz strategię?
- Moim zdaniem alfy, bety, gammy, delty i omegi nie powinny brać bezpośredniego udziału w wojnie.
- Twa propozycja zostaje odrzucona. Fearghal?
- Powinny zostać tylko najsilniejsze samice, a wszystkie wilki, które nie są nieśmiertelne muszą się schować.
- Słusznie. - Pochwaliłem Generała. Tak rozmawialiśmy jeszcze chwilę, aż w końcu rozeszliśmy się w swoje strony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!