Minęły już dwa tygodnie od śmierci Lee. Wszyscy już pogodzili się z tym faktem. Prawie wszyscy. Ja chodziłam co dzień w miejsce jej spoczynku żałośnie wyjąc. Nie raz zasypiałam tam, a gdy się budziłam biegłam szybko do jamy mając nadzieje, że to tylko koszmar. Jednak za każdym razem to samo. Na jej miejscu ciągła pustka. W końcu i ja straciłam nadzieje na jej powrót.
***To tylko wstęp. Teraz dwa miesiące później***
To był bardzo deszczowy poranek. Krople deszczu były wszędzie, a po mimo tego cały czas lało, lało i jeszcze raz lało. Zbliżałam się już do pagórka, w którym była pochowana Lee. Weszłam na niego i uroniłam łzę.
Łza skapnęła na mój nos ,
dobrze wiem, że taki mój los,
ja nie chce tak żyć,
chce kimś innym być...
Ostatni raz cie spotkam,
ostatni raz radość napotkam,
już idę nad potok,
myśli mam krwotok.
Wróć proszę z zaświatów,
poczuj znów woń kwiatów,
poczuj promienie słońca...
nie,to tylko historia bez końca.
To jest tylko koszmar,
zaraz się obudzę,
ty będziesz obok mnie,
ale jednak prawda mówi "nie"...
Razem z tym wierszem pozbyłam się wszystkich myśli. Padłam głową na ziemie. Ostatni raz smutno zawyłam ku pamięci Lee. Nagle wszystko stało się strasznie ciemne. Znaczy ja wszystko widziałam, ale inne zwierzęta uderzały nawet o drzewa, bo nic nie widziały. Szłam powolnym krokiem wypatrując rodziców. Plątali się obok jaskini nie wiedząc c o się dzieje. Podeszłam bliżej ojca. Parę razy obwąchał otoczenie.
- Notte wiesz co się dzieje? - zapytał zdezorientowany.
- Nie wiem. Zawyłam długo i nagle wszystko stało się takie jakby znikło słońce.
- To twoja kolejna moc. Szkoda, że nauczyłaś się jej, akurat gdy mieliśmy iść na polowanie. Nie ma jedzenia, a wszyscy są głodni. No dobrze poczekamy.
- Tato uwierz, że tak nie będzie. Ja pójdę na polowanie!
-Przecież ty nie umiesz polować.
- Poradzę sobie jakoś.- powiedziałam i poszłam.
- Notte? Wracaj tu!. - dało się słyszeć jeszcze w oddali.
Jednak ja pewnie biegłam przed siebie szukając sarny. Poczułam zapach zwierzęcia. Podeszłam bliżej skradając się. Było to stado saren i jeleni. Co jakiś czas jeden przewracał się na drugiego, a szczęśliwcy, którym udało się dotrzeć do liści skubali zieleninę. Między sarnami dostrzegłam zdezorientowane dziecię sarny. Podeszłam bliżej. Coś kazało mi śpiewać. Tak też zrobiłam. Mój przeciągły i wysoki głos na tyle zaciekawił małą sarenkę, że zaczęła iść za mną oddalając się od matki. Do sarenki dołączył się też jeleń. Pustym spojrzeniem wpatrywali się we mnie nie zwracając na nic innego. Zadowolona pognałam w stronę jamy. Zauważyłam, że obok jelenia idzie inny wilk. Zatrzymałam się i zawarczałam. Wilk zdziwiony obrócił głowę w moją stronę próbując mnie wywęszyć. Po cichu podeszłam do niego. To był znów basior. Był cały żółty a na plecach niebieską błyskawice. Skoczyłam i wgryzłam się mu w nos. Zaczął machać głową. Puściłam. Teraz oddychał buziom. Nie wiem jak, ale sprawiłam, że ogłuchł. Już, się przejaśniło, a ja dalej stałam na przeciw niego. Popatrzył na mnie czerwonymi oczami i spróbował wycelować we mnie błyskawice. Uniknęłam tego i zmrużyłam oczy. Patrzyłam się prosto na nań. Nagle wilk szybko zamknął oczy.
- Piecze! - wychrypiał - Moje oczy!
Odwróciłam od niego wzrok i popatrzyłam na jelenia. On dalej stał mi posłuszny.
- Ty... - odwrócił głowę w inną stronę - ty mnie oślepiłaś, ogłuszyłaś i pozbawiłaś mnie powonienia! Zabije cię! Nie wiem jak, ale cię zabije! Mam w głowie twój obraz!
Po chwili namysłu wskoczyłam na jelenia.
- Na przód!
Jeleń o dziwo ruszył na przód, a sarenka za nim.
- W prawo! W lewo! Stop!
Zeskoczyłam z niego i zawyłam. Przybiegła Sara.
-Notte! Martwiliśmy się o ciebie! Czemu masz krew na nosie? I czemu tu jest jeleń i mała sarna? -rzucała pytanie za pytaniem.
- Po kolei. - oblizałam nos - Później powiem czemu miałam na nosie krew. Jeleń i sarna tu są, bo chyba ich zahipnotyzowałam.
- Dwie moce jednego dnia? Brawo!
- Dzięki. Chodźmy do reszty.
Ruszyłyśmy do nory, a jeleń za nami. Wszyscy stali obok posłania nieco zmartwieni.
- Notte!
- Cześć mamo. Przyprowadziłam jelenia.
-Ale jak?
- Zahipnotyzowałam go.
- Dobrze chodźmy teraz do nory to wszystko nam opowiesz. - powiedział tata.
Tak też zrobiliśmy. Został rozpalony ogień ogrzewał moje zmarznięte łapy. Zdawało mi się jakby na ścianach tańczyło światło. Mrok opuścił nasze legowisko razem z rozpaleniem ognia. Ostatni do nas dołączył Sea targając martwego jelenia i żywą sarenkę. Jakoś nabiliśmy jelenia na ogromny badyl i zostawiliśmy nad ogniem. Sara co jakiś czas obracała kijek. Małą sarenkę trzymała Ela dając jej liście. Gdy już wszyscy usadowili się wygodnie usiadłam obok ognia.
- Możesz już opowiadać. - Powiedziała Sara.
- To było tak: Rano wyszłam z nory, by ostatni raz zawyć za Lee. - mama wzdrygnęła się - Długo i smutno wyłam i wtedy wszystko stało się ciemne. Dobiegłam tu i po krótkiej konwersacji z tatą pobiegłam na polowanie - tata uśmiechnął się półgębkiem - Spotkałam tam sarnę - wskazałam wzrokiem małą sarenkę - i jelenia. Coś w środku mnie kazało mi zaśpiewać. Tak zrobiłam. Te zwierzęta zaczęły za mną iść. Szliśmy długi i zauważyłam wtedy, że obok sarny idzie jakiś wilk. Ugryzłam go w nos i stracił całkowicie powonienie. Wyzwałam go do wali i zaatakował mnie jednak chybił. Później go ogłuszyłam. Nie wiem jak, ale wiem, że tak było. Później jeszcze go oślepiłam i zostawiłam go tak leżącego. Pewnie jeszcze jest gdzieś tam w lesie. Groził mi, że mnie zabije, choć wątpię, żeby to mu się udało. - Ela popatrzyła na mnie niepewnie. - Wskoczyłam na jelenia i dojechałam na nim do was. Łącznie nauczyłam się czterech mocy jednego dnia.
- Miałaś ciekawy dzień, ale teraz powinnaś coś zjeść i iść spać. - powiedziała mama.
- Dobrze. Ale na razie nie zabijecie sarny?
- Nie - opowiedziała z uśmiechem Ela.
Oderwałam kawałek jelenia i po posiłku ułożyłam się do snu. Przykryta liściem zasnęłam głębokim snem. To były ujęte w dwóch częściach moje pierwsze cztery miesiące życia. Ciekawe? Może i nie, ale jak dla mnie w tym czasie nauczyłam się najwięcej. Nie lubię wspominać tego okresu głównie ze względu na śmierć Lee, ale właściwie nie było tak źle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!