Szłam przez las nucąc pod nosem. Nucenie zmieniło się w śpiew.
Mój śpiew było słychać w całym lesie. Nie ma co się dziwić, przecież ja kocham śpiewać. Nagle wpadłam na wilka.
- Przepraszam.
Skuliłam uszy i spuściłam głowę. Było mi bardzo głupio.
- Nic się nie stało.
Po głosie domyśliłam się, że jest to basior. Spojrzałam na niego z za grzywki. Był on czarny z żółtymi znamionami, które przypominały pioruny.
- Jak masz na imię, nieznajoma? - zapytał
- Aelita, a ty ?
- Dylan. To ty śpiewałaś?
- Tak.
- Było to słychać w całym lesie. Wiesz?
- Domyślam się.
- Tak w ogóle, bardzo ładnie śpiewasz.
- Dzięki. - Powiedziałam. - Nowy?
- Tak, i wiem co powiesz.
- Niby co takiego?
- Że mnie oprowadzisz.
- Może tak, a może nie. - Uśmiechnęłam się.
( Dylan? Sorry, że tak krótko :I )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!