Karona posłała mi delikatny uśmiech. Naprawdę byłem głupcem, jeżeli wcześniej tego nie zauważyłem, jak niesamowicie wykonuje nawet najmniejszy gest. Sama postać wilczycy od początku wydawała mi się interesująca. Nasza znajomość była krótka, a ja czułem się przy niej tak wspaniale.
- Już ci lepiej? - zapytała opiekuńczo. Trochę mnie to zirytowało. Nie miałem pojęcia czemu praktycznie każdy traktował mnie jak małe dziecko z powodu mojego słodziuchnego wyglądu. Bądź co bądź byłem dorosłym wilkiem.
- Tak. - odparłem grzecznie. Nie było sensu naskakiwać na waderę. Po prostu starała się być dla mnie miła. Powoli zaczynałem wierzyć, że rzeczywiście widzi we mnie przyjaciela. Odgarnąłem łapą kilka pojedynczych "włosów", wpadających mi do oczu. Spostrzegłem na mojej łapie bransoletki i zaraz wpadłem na pewien pomysł.
- Karona! - zawołałem entuzjastycznie, zwracając na siebie uwagę. - To dla ciebie. - zdjąłem z łapy czarny rzemyk i wręczyłem go waderze.
- Jesteś pewien? - upewniła się, biorąc w łapę bransoletkę. Skinąłem energicznie głową.
- Pewien tak jak nigdy. - rzekłem pewnym tonem, na co wadera wsunęła podarunek na łapę. Musiałem przyznać, że było w tym jej do twarzy.
- Dziękuje. - wydusiła z siebie.
< Karona? Wybacz, moja droga, że tak długo ;**>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!