-Od czego mamy łapy- zerknęłam na basiora.
Najwidoczniej w gorącej wodzie kompany. Chciał wszystko robić natychmiast, ale opanowanie transformacji nie trwa kwadrans, ani nawet jednego dnia.
Ciche westchnięcie basiora, było oznaką zdenerwowania. Rzeczywiście chciał mieć już możliwość oderwania się od ziemi i obserwowania wszystkiego z góry.
-To którędy najpierw- przerwałam jego rozmyślania.
-Tędy- ruszył truchtem.-Kiedy rozpoczniemy trening?
-Wszystko zależy od tego jak bardzo Ci się spieszy. Pokaż mi okolice, a ja wybiorę najlepsze miejsce na trening.
Wyraz jego pyska wyrażał zadowolenie z podjętej decyzji. Spokojny spacer zamienił się w morderczy bieg przez tereny watahy. Ledwo dotarliśmy na jakąś łąkę, moment później staliśmy już nad klifami.
-No.. i to są chyba całe tereny- rzucił, gdy wbiegliśmy na jedno z wyższych wzniesień należące do stada.- Załapałaś wszystko?
-Chyba tak, ale nie wiem czemu starałeś się pobić rekord w oprowadzaniu- zerknęłam na panoramę doliny.
-Oj, wybacz. Chcesz przejść jeszcze raz?
-Nie, dzięki. Tyle mi wystarczy- przymknęłam oczy, pozwalając na to, by wiatr czesał moje futro.
-A... wybrałaś już jakieś miejsce?
-Na co?
-Na trening oczywiście.
-A, no tak... owszem wybrałam- skinęłam łbem, powracając do wcześniejszej czynności.
-Więc?- spytał po chwili ciszy.
-Myślałam o Szmaragdowych Górach, albo Łąka Nastrojów. Wybór należy do Ciebie, chociaż ja jestem za Łąką. Z tego co mówiłeś, to my decydujemy o pogodzie, a właściwie będę to robić ja, co ułatwi mi prowadzenie treningu- wyjaśniłam cicho.
-Myślę, że możemy zrobić po Twojemu. W razie co, przeniesiemy się w góry.
-Doskonale. Uprzedzam jednak, że trening ze mną nie będzie należał do najprzyjemniejszych. Jestem bezpośrednia, wymagająca. Nie nagradzam za postępy, ale każe za karygodne błędy. Będziesz ćwiczył tak długo, aż uznam to za konieczne. Bez względu na Twój stan zdrowia, będziesz pojawiał się o konkretnej godzinie. Za każdą minutę spóźnienia dodatkowa godzina morderczych ćwiczeń. Jesteś gotowy na takie poświęcenie. Jeśli się zgodzisz... nie będzie odwrotu.
-Ja...
-Nie odpowiadaj teraz. Zastanów się, rozważ za i przeciw. Jutro będę polować na Suchej Łące godzinę po wschodzie Słońca. Pojaw się tam jutro i daj mi znać- przerwałam mu.
Levi, wyglądał na nieco zdziwionego, moją bezpośredniością i zdecydowaniem. No cóż... jeśli chce ze mną trenować, musi się przyzwyczaić.
-A więc przyjdziesz, czy od razu rezygnujesz?- spojrzałam mu w oczy.
<Levi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!