Wiedziałam, że muszę wypełnić misję... Musiałam popełnić samobójstwo, po czym zostać wskrzeszona. Jeżeli nikt mnie nie wskrzesi, umrę na zawsze. Zaczęłam płakać... Szlochałam... Nikt mnie nie słyszał.
- Nie, nie zrobię tego... - wyszeptałam.
- *To trudno...Nie ześlę ci cudu...* - usłyszałam w mojej głowie. Nagle z nieba spadła żyletka. Wzięłam ją w pysk i pobiegłam na pole pełne kłosów. Wszystkie zwierzęta patrzyły na mnie, jakby wiedziały, co zamierzam zrobić. Zaczęłam szeptać:
- Jedno cięcie... Jedna śmierć... - Nacięłam sobie skórę na nadgarstku i położyłam się. Robiło mi się słabo i zaczęło mi się kręcić w głowie. Nagle ujrzałam jakiegoś wilka... To był chyba beta.
- Dividend! O boże! Co robisz! Wstawaj! - krzyczał wilk.
- Już za późno. Misja ukończona... - wyszeptałam.
- Och...
Zamknęłam oczy na wieki, tracąc z widoku wilka...
- Dividend... - usłyszałam w zniekształconym głosie. Były to ostatnie słowa, które usłyszałam...
Dividend to Jezus Chrystus!!! Po 3 dniach zmartwychwstanie!!!
OdpowiedzUsuń