Urodziłam się w Rosji. To już wam wiadomo. Jednak czy znacie dzień, w którym moje całe życie się rozpoczęło? Nie, prawda? No właśnie, więc czytajcie uważnie. Trawa łagodnie kołysała się na wietrze, a ptaki śpiewały swoje poranne piosnki. Żaby rechotały w stawie po, którym pływały zielone liście. Zapach kwiatów wszędzie budził już zwierzęta do życia. Rude wiewiórki wyszły z dziupli trzymając na plecach młode gryzonie. Potężne niedźwiedzie wyszły potargane i rozespane z ogromnych gawr. Ja w przeciwieństwie do większości szczeniąt zaraz po narodzinach już słyszałam i widziałam wszystkie kolory. Moja matka czule na mnie popatrzyła uśmiechając się. Przyszły też trzy wadery. Moje siostry jak sądzę. Wszyscy patrzyli się na mnie tak jakbym była nie wiadomo jakim cudem. Próbowałam stać tak jak oni jednak nie wychodziło mi to. Mama złapała mnie za kark i pobiegła do bardzo przytulnego miejsca. Dowiedziałam się, że była to nora, w której mieszkaliśmy. Zostałam nakarmiona po czym zasnęłam.
***Miesiąc potem***
Gdy się obudziłam obok mnie leżał potężny basior – mój ojciec. Wziął mnie za kar i wyprowadził na powierzchnie, żebym nie musiała się powoli za nim czołgać. Dzisiaj miałam się uczyć chodzić. Sea (mój tata) postawił prawą łapę przed sobą. Powtórzyłam niepewnie ruch. Później następna łapa i tak, aż w końcu stanęłam. Później musiałam to powtórzyć jednak teraz się przewróciłam zderzając się pyszczkiem z ziemią. Otrząsnęłam się i spróbowałam jeszcze raz. Znów ten sam efekt. I znów, i znów, i znów... W końcu pewna siebie wstałam i próbując zachować równowagę postawiłam pierwszy krok, drugi, trzeci, czwarty... i znów uderzyłam o ziemię pyskiem. Udało się! Wyraźnie uradowany tata zawył i przybiegła mama. Próbowałam przyspieszyć tempo, by zacząć biec jednak znów moje niezdarne łapy odmówiły mi posłuszeństwa i się przewróciłam. Riaka (moja mama) nagrodziła mnie kawałkiem zająca. Ze smakiem zjadłam przysmak i chwiejnie podeszłam do jeziora. Sea zatrzymał mnie zanim do niego wpadłam. Błękitna woda zdawała się być zrobiona z czystego kryształu, gdyż mieniła się w promieniach słońca jak diament. Gdy nachyliłam się nad taflą wody straciłam równowagę i do niej wpadłam. Basior skoczył za mną, aby mnie wyłowić jednak ja o dziwo najspokojniej w świecie chodziłam po dnie i nic nie robiłam sobie z tego, że nie było tam tlenu. Wtedy odkryłam swoją pierwszą moc. Mimo wszystko zmartwiony tata wyciągnął mnie na brzeg. Po bardzo długiej dyskusji o przodkach nie przyszło nam na myśl skąd mogę mieć taką moc. Ostatecznie pozostało to zagadką.
***Kolejny miesiąc za mną***
Dzisiaj zostałam z siostrą Lee, gdyż reszta rodziny poszła na wielkie polowanie. Bawiłam się z nią w berka. O jaka ona była szybka! Dostrzegłyśmy też, że na moich plecach rosną skrzydła. Jak fajnie było się z nią bawić! Nagle zaczęła się burza i szybko wbiegłyśmy do jamy. Co prawda byłyśmy całe mokre, ale sobie nic z tego sobie nie robiłyśmy, bo było śmiechu co nie miara. Gdy już się uspokoiłyśmy i Lee zasnęła dostrzegłam w oddali ciemną sylwetkę wilka. Skuliłam się za nią trochę bardziej i ją obudziłam. Wilk szedł, a raczej biegł w naszą stronę. Lee stanęła i przybrała gotowość bojową. Wilk zbliżał się i jeszcze bliżej... Był już na takiej odległości, że spokojnie mogłam zobaczyć jak wygląda. Był to bardzo masywny, czarny basior z żółtymi oczami. Gdy zatrzymał się przed naszą jamą Lee’a zawarczała, a on rzucił się na nią. Walczyli bardzo zaciekle. Krew pojawiła się na ścianach. Moja siostra upadła na ziemię żałośnie skamląc. Oczami przepełnionymi łzami spojrzałam na mordercę i cichutko zawarczałam. On z diabelskim uśmieszkiem szedł w moją stronę. Wydałam z siebie bardzo przenikliwy, sopranowy i piskliwy dźwięk. Samiec zatoczył chwiejnie kilka kółek i upadł na ziemię. Zdziwiona stanęłam nad nim. On... nie oddychał...
- *Zabiłam go...* - pomyślałam.
I tak odkryłam swoją kolejną moc. Tyle, że ta moc nie ucieszyła mnie zbytnio. No bo po co mi moc zabijania...? Ale pogodziłam się szybko z tym faktem, że go zabiłam, bo bardziej teraz płakałam za siostrą. Nędznie zawyłam mając nadzieje że, rodzina mnie usłyszy. Na szczęście za nie długo przybiegła moje dwie siostry. Sara i Elusja. Pochyliły się nad zmarłą i zawołały rodziców. Gdy ci przyszli otoczyliśmy Lee’e i zawyliśmy zdruzgotani. Później długo wszyscy nawzajem się pocieszali. I to były pierwsze dwa miesiące mojego życia.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!