- Raczej nie. - Uśmiechnął się. - Oprowadzić cię po terenach, czy sama sobie poradzisz?
Spojrzałam na niego trochę zdziwiona tą nagłą zmianą tematu.
- Jeżeli masz czas... - odrzekłam - chętnie poznałabym tą krainę.
Ruszyliśmy w drogę... . Szliśmy w ciszy choć ja chciałam zadać basiorowi tysiące pytań.
Postanowiłam nie drążyć tematu... przed jaskinią alf Patton jasno dał mi do zrozumienia, że nie chce o tym mówić. Mijały kolejne minuty. Minuty nieprzeniknionej ciszy.
- Więc... jesteś betą tej watahy? - spytałam ni stąd ni zowąd.
- Tak.
- Yhym... - przygryzłam wargi - ta wataha wydaje się być ogromna. Wielu ma członków?
- Można tak powiedzieć... choć ostatnimi czasy wielu z nich odeszło.
Wytrzeszczyłam oczy.
- Wow. To pierwsze pytanie, na które nie odpowiedziałeś więcej niż jednym słowem. - Powiedziałam śmiejąc się.
Patton spojrzał na mnie... Spoważniałam... zrobiło mi się trochę głupio. Zarumieniłam się i spuściłam łeb.
- Wybacz.
Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi ani reakcji na mój "wybuch". Po prostu poszliśmy dalej.
- Tak... a w czym się specjalizujesz? W sensie jakie masz stanowisko?
- Jestem zarządcą szpiegów - odrzekł dumnie.
Weszliśmy na wzgórze, z którego rozpościerał się widok na watahę.
- Wow... pięknie tu... - powiedziałam z zachwytem.
<Patton? Wybacz, że musiałeś tyle czekać...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!