Silnik samolotu wydawał dźwięki nie do zniesienia. Zatkałam uszy łapami kuląc się. Jekyll wpatrywał się w pilota. Klatka nieubłaganie dalej była twarda i zamknięta. Uderzałam głową w jej zimne, metalowe pręty. Zakręciło mi się w głowie i zataczając się upadłam na Jekyll'a. Pomógł mi wstać.
-To nic nie da - powiedział ukrywając desperacje.
- Wiem...
Położyłam się chowając głowę w skrzydłach. Ludzie zawinęli naszą klatkę w jakiś materiał i coś przypięli. Poczuliśmy, że klatka się przesuwa. Nagle zaczęliśmy spadać. Wiatr świszczał mi w uszach a pojedyncze krople deszczu przymykały oczy. Sytuacja uspokoiła się i znów byliśmy na ziemi. Zdarliśmy papier, a klatka była otwarta. Wyszliśmy z zamknięcia. Znajdowaliśmy się w jakiejś puszczy.
- Jesteśmy w Azji. - powiedziałam.
- Skąd to wiesz?
- Patrz! - wskazałam masywny budynek przypominający świątynię.
Zaczęliśmy iść w jego stronę. Było już widać, że jest bardzo zarośnięty bluszczem. Gdy do niej doszliśmy otworzyliśmy z trudem kamienne drzwi i weszliśmy do mrocznych czeluści świątyni. Coś przebiegło nam przed oczami. I znów! Jednak tym razem się zatrzymało.
- Notte...?
- Skąd znasz moje imię?
- Od Assassino...
- Kim ty w ogóle jesteś?
- Cieniem. Na imię mi Infinity.
Czerwone oczy wadery zalśniły jak kocie.
- Znasz tą okolice? - zapytał Jekyll przerywając ciszę.
- Oczywiście! - Odpowiedziała.
Posłałam mu spojrzenie pytające.
<Jekyll?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!