Śniło mi się, że znalazłem się w kompletnie nieznanym mi miejscu. A przede mną stała wadera w moim wieku, a może nieco starsza. Miała czarne futro, niebieskie oczy. Nie odezwała się. Stała bez ruchu, jakby czekając. Patrzyła mi w oczy…
***
- Kuro – usłyszałem szept, zgrany z jednoczesnym szarpnięciem.
To był Shiro. Powiedział mi, że napadli watahę. Zaczął mi to tłumaczyć, ale ja wiedziałem, znałem już przebieg całej tej piekielnej nocy. Wiedziałem, że uda nam się uciec, że zobaczymy ciała naszej rodziny i przyjaciół. Jednak nic nie mówiłem, siedziałem cicho. Moc, która daje możliwość zobaczenia przyszłości, to w pewnym sensie moje przekleństwo. Nie dość, że wiem, co się wydarzy, to dane obrazy zostają w głowie niezmienione przez całe życie.
Hałas. Wyjście z jaskini. Widok martwej matki. Ucieczka. To wszystko się sprawdziło. Może dlatego, że wiedziałem, że wcześniej już raz to przeżyłem, nie odcisnęło się to tak bardzo na mojej psychice jak u Shiro. Nie wiem. Ale przez to się zmienił. Widziałem co dzień, co noc, jak męczy się z myślą o tym co się stało tamtej nocy. Próbowałem mu jakoś pomóc, ale nie potrafiłem.
Kolejny dzień wędrówki. Znów próbowałem jakoś do niego dotrzeć, ale z czasem jest coraz bardziej zamknięty w sobie. Mimo to rozmawiam z nim, bo może mnie słucha, chociaż nie odpowiada. Nagle przed nami jak spod ziemi wyłoniła się wilczyca. Miałem wrażenie, że skądś ją kojarzę. Ale skąd? I niemal w sekundzie mnie olśniło, to była ona.
Przede mną stała wadera w moim wieku, a może nieco starsza. Miała czarne futro, niebieskie oczy. Nie odezwała się. Stała bez ruchu, jakby czekając. Patrzyła mi w oczy…
<Alone?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!