Spojrzałem z wdzięcznością na Cheetah. Gdyby nie ona byłoby po mnie.
- Żyjesz ? Było ich sporo.
- Najwyraźniej. Fakt, gdyby nie ty już by mnie zabili.
- Nie ma sprawy.
- Pierwszy raz ? Na wojnie ? - spytałem.
- Tak.. - odpowiedziała z westchnięciem.
- Świetnie walczysz. - pochwaliłem i przeskoczyłem przez nią wbijając pazury w waderę z biało-czarną sierścią która skradała się do Cheetah.
Zabijając ją krzyknełem do Cheetah.
- Fajnie się rozmawiało ! I dzięki za pomoc !
Pobiegłem dalej. Widziałem Jez i Petera, który uratował jej życie. Na pewno była mu bardzo wdzięczna lecz nie potrafiła tego wyrazić . Po chwili już walczyła dalej. Zadałem jakiemuś wilkowi cios łapą, przez co skręciłem mu kark. Uderzyłem kolejnego przez co dolna szczęka oderwała mu się i krew kapała z połowy jego pyska. Usłyszałem cięcie mieczem więc jak najszybciej się stamtąd oddaliłem. Przez "przypadek" mogłem nim oberwać od naszej "kochanej" Riven. Walczyłem, zabijałem i uszkadzałem wrogie wilki. Zatraciłem się w zabijaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!