Niestety, matka po utracie dużej liczby swych córek - zostałam tylko ja - stała się nieco nadopiekuńcza i nie pozwoliła mi iść na wojnę.
- Trudno. - Powtarzałam sobie. Jednak jako jedyna młoda alfa, która była na miejscu - Karen gdzieś się wymknął - na mnie spadła cała odpowiedzialność za stado.
Drugiego dnia wojny wysłałam wszystkich szpiegów i wypatrujących na zwiady. Po chwili przybył do mnie Maxsymiliam.
- Hekate! Wilki z wrogiej watahy są na naszym terenie!
- Nie może być! - Krzyknęłam.
- A jednak. Co mamy robić?
- Zabierzcie szczenięta!!! - Wrzasnęłam na cały głos, zebrałam wszystkich.
- Co się stało? - Pytali wszyscy z niecierpliwością.
- Jesteśmy osaczeni. Tylko 1/2 członków watahy Apokalipsy zjawiła się na wojnie! Reszta miała za zadanie wytępić nas, czyli zakraść się na nasze tereny. Jako iż nie mamy dostępu do świata zewnętrznego, musimy bronić się sami. W jaskini alf schowamy szczenięta i utworzymy mur z kamieni, by wróg nie mógł się dostać. Walczymy o życie nasze i innych, o życie i przetrwanie watahy, o tereny, o ojczyznę! Bądźcie bezlitośni, zabijajcie, niszczcie! Musimy przetrwać! - Tymi słowami zakończyłam przemowę. Wilki ruszyły w tereny. Walka wybuchła, a ja zastanawiałam się jak zawiadomić alfy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!