wtorek, 14 stycznia 2014

Od Matty'ego - Orłosępy

Dzień był inny niż wszystkie. Nie mogłem skupić się na walce, bo cały czas rozmyślałem o tym, czy moja ukochana żyje. Gustaw kazał mi i innym wilkom iść pomóc naszym, którzy zostali zaatakowani na terenach watahy. Szedłem lasem wypatrując jakiegoś wroga, gdy nagle mignęło mi przed oczami coś rudego. Rude istoty bardzo mnie interesują, zatem pobiegłem truchtem za tym czymś. Szedłem coraz dalej, aż doszedłem na łąkę z suchą trawą i suchymi gałęziami drzew. Usłyszałem ptaki, były coraz głośniej i głośniej. Odwróciłem się i zobaczyłem orłosępy. 

Całe stado! Boję się niewielu rzeczy, ale orłosępy już 2 razy chciały mnie zabić. Spanikowany zacząłem biec przed siebie, lecz one mnie dogoniły. 10 z nich złapało mnie szponami i uniosło do góry. Kłapałem zębami, nie dopuszczając do siebie kolejnych osobników. Tak się szamotałem, że w końcu mnie puściły. Spadłem i natychmiast zerwałem się do biegu, raniąc się o zaostrzoną gałąź. Straciłem przytomność. Miałem mnóstwo zadrapań, złamane żebro, krwotok i mnóstwo drzazg w ciele. Ptaki wzięły mnie na jakąś polanę, gdzie - jak tylko się ocknąłem - ujrzałem kilka ogromnych wilków. Miałem na sobie łańcuchy, przybite do skały.
 - Ha, ha, ha! - Zaśmiał się złowieszczo największy z wilków. - Apocalypse będzie uradowany, mamy zakładnika! Był to beta tamtej watahy. Basiory wyrwały gołymi łapami łańcuchy ze ściany i zaczęło mnie ciągnąć. Próbowałem się opierać. Bezskutecznie.
 - Ja nigdzie nie idę! - Wrzasnąłem.
 - Aha... - Mruknął beta. - Jasne.
Dotarliśmy do celu, którym była niewielka skała. Stał na niej alfa watahy. Wyglądał na niezwykle silnego.
 - No, no... Masz zakładnika. Super. Teraz Gustaw nam nie podskoczy.
W tej chwili właśnie on - Gustaw - wyłonił się z zarośli.

< Gustaw? >

Uwaga! Opowiadanie jest zmodyfikowane przeze mnie, ze względu na niezgadzającą się w niektórych miejscach treść...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!