- Cholera jasna... - Szepnąłem widząc, jak nasze tereny wyglądają.
- *lepiej późno, niż wcale* - pomyślałem.
- Co mamy robić? - Pytali wszyscy.
- Mam nadzieję, że rozgrzaliście się na polu bitwy, bo tu zaczyna się jazda. Te wilki są dwa razy większe i silniejsze. Najpierw powalczycie, a jutro zaczniemy je stąd wypędzać. - Przyjrzałem się swemu oddziałowi. - Dobrze, możecie ruszać.
Ja sam natomiast poszedłem do Hekate, która była przywiązana łańcuchem do drzewa, w odległym miejscu w lesie. Podbiegłem i uderzyłem pazurami w łańcuch, dzięki czemu natychmiast pękł. Był mocno zaciśnięty na jej szyi, miała tam ogromną, otwartą ranę.
- Kto? - Pytałem.
- Nie uwierzysz... Apocalypse.
- Zabij mnie.
- To prawda!
- Łamie zasady... Co niefortunnie oznacza, że ja również mogę je złamać! - Powiedziałem uradowany i ruszyłem w stronę mojej ukochanej skały w Kanionie Samotnej Gwiazdy. Pusto. Idealne miejsce, by się zaczaić. Po chwili zauważyłem 5 wielkich wilków przemierzających kanion. Zrelaksowałem się i skoczyłem na jednego z nich, automatycznie go zabijając. Wśród reszty rozpoznałem przede wszystkim Apocalypse.
- A dokąd to, przyjemniaczku? - Spytałem. Nie odpowiedział, nie znał się na ciętych ripostach. Wzrokiem kazałem mu natychmiast opuścić tereny i udać się z powrotem na pole walki. Kiedy się obracał, pozabijałem resztę.
Jutro piszemy opowiadania o tym, jak wypędzamy wilki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!