Rozpoczęła się wojna. Wszędzie był chaos, krew i zamęt, ale wszystkie wilki z naszej watahy doskonale się w nim odnajdywały. Również ja nie pozostawałam w tyle. Przeszłam do pierwszej linii ognia i zaatakowałam pierwszego wilka, którego zobaczyłam. W tym momencie byłam maszyną zagłady: moje zabójcze kły, ostre pazury i kilka małych noży wystarczały mi dostatecznie do walki. Nie było jednak łatwo ich pokonać. Większość była ode mnie większa i byli to głównie dobrze wyszkoleni samce. Kto jednak powiedział, że wadera nie da sobie z nimi rady? Zadawałam szybkie ciosy w najwrażliwsze partie ciała i odskakiwałam. Po męczącej walce, przeciwnik padał martwy. Sytuacja się pogorszyła, kiedy w ruch walki doszły wilki z drugiej linii frontu. Ci, nie dość, że nie byli zmęczeni, to jeszcze było ich więcej. Kątem oka zobaczyłam, że Nicol, otoczona przez trzech osiłków, potrzebuje pomocy. Przeskoczyłam do niej i wspólnymi siłami pokonałyśmy zbirów.
-Dzięki, młoda!- zawołała Nicol, gdy nie była już jej potrzebna.
-Zawsze do usług!- odkrzyknęłam żartobliwie i wróciłam do swojej walki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!