Podszedłem do trupa.
- To nikt z naszych. - Oznajmiłem stojącej dalej waderze.
- Na pewno? - Upewniała się Ys.
- Tak. - Odpowiedziałem. Nagle usłyszałem z odległości około 300 metrów jakieś dźwięki podobne do tętentu kopyt, ale to były wilki.
- Słyszałeś? - Spytała Ysabeau.
- Owszem. Zwabił ich zapach zgniłej krwi, idą sprawdzić kto to, by uzupełnić raport dla alfy.
- Ukryjmy się. - Powiedziała wchodząc w krzaki. - To będzie zasadzka. Żadnego raportu nie dostarczą.
- Zgoda. - Powiedziałem z uśmiechem.
- Zbliżają się. - Powiedziała Ys, kiedy wilki były już prawie za zakrętem. Była ich piątka - dwie mocno umięśnione i wysokie wadery, dwa smukłe samce, i jeden niewielki i słaby basior, o jasnobrązowym kolorze sierści. Wyskoczyliśmy i natychmiast rzuciliśmy się do walki. Ys wzięła wadery, ja basiory, ale mały uciekł z mojego zasięgu wzroku.
Rozprawiliśmy się ze wszystkimi wilkami.
- Raz, dwa, trzy, cztery?! A gdzie ten młody?! - Spytała.
- Dobre pytanie. - Odpowiedziałem rozglądając się.
Po chwili usłyszeliśmy wycie sporej gromady wilków, po chwili stanęły tuż przed nami, a na ich czele stał ten mały wilk...
- To ich widziałem przy ciele córki bety! - Krzyknął.
- Zatem zabijemy ich. - Rzekł jeden z większych basiorów. - Pomścimy moją siostrzenicę!
Wilki ruszyły na nas, a ja miałem tylko jedną, starą szpadę do obrony...
< Ysabeau? Co wydarzyło się później? Wyszliśmy z tego starcia cało? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!