niedziela, 5 stycznia 2014

Od Ziry - Wojna...

- Wojna, wojna, wojna... - uśmiechnęłam się do siebie, słysząc ten wyraz, to słowo, które wywoływało u mnie przyjemne dreszcze - Ciekawe jak to się potoczy... - mówiąc to, oderwałam jednemu, z wrogów pysk - Przykro mi, kochanie - zwróciłam się do, już oderwanej od pozostałości ciała, głowy
Kolejny basior na mnie skoczył. Z łatwością go odepchnęłam prosto na skały. Nic nie musiała robić. Wilk sam nabił się na jakąś skałę, która odstawała. W powietrzu unosił się kurz, słychać było wszędzie krzyki boleści i błagania. Do nosa docierał, dla niektórych, nieprzyjemny zapach krwi. 
- mmmmm - przymknęłam oczy, oblizując wargi z krwi - Tak, to jest pytanie... jak to się potoczy? - powtórzyłam pytanie, na które nikt mi nie odpowie, do końca wojny.
Skoczyłam w górę, a w najwyższym punkcie lotu przemieniłam się w furię. Zabijałam wilka, po wilku, a każdy miał coraz to boleśniejszą i straszniejszą śmierć. Niektórym najpierw odrywałam powoli kończyny, a dopiero potem zabijałam, innym łamałam wszystkie kości, przed zadaniem ostatecznego ciosu, a jeszcze innym odrywałam powoli pysk, by mogli trochę pocierpieć. Można by rzec, że siałam spustoszenie. Nie było chwili, w której bym nie zabiła kogokolwiek. Nie patrzyłam z kim walczę, niszczyłam życie każdego, kto mi się napatoczył. Zaśmiałam się krótko, zabijając kolejnego potężnego basiora. Trochę dalej zauważyłam kogoś otoczonego paroma wrogami. Przymknęłam oczy zirytowana. Nie był to fantastyczny wojownik, bo tylko kręcił się w kółko, a było po nim widać, że się boi. Skoczyłam między wilki i po chwili wszystkie leżały martwe, a na ich miejsce pojawiły się następne. To tylko mnie ucieszyło. Na razie nie spotkałam żadnego godnego mi przeciwnika, a wszystkie te wilki, z którymi już się rozprawiłam były niczym muchy

(Ktoś dokończy?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!