Walka, wojna, łzy, krzyki zabijanych, krew i mnóstwo trupów, wśród których kilka naszych wilków. Księżyc w pełni, jasna noc.
Walczyłam z basiorem, który za wszelką cenę nie dopuszczał moich kłów do swojej tętnicy - wiadomo, nie chciał zginąć, ale na wszystko inne mi pozwalał. Wydało mi się to co najmniej dziwne.
Zmyliłam go i wreszcie wbiłam kły w ciało wilka. Krew miała metaliczny, słodko-słony smak. Mmm... Na samą myśl o tym przechodzą mnie delikatne dreszcze.
Tamten smak, to nie mógł być smak byle jakiej krwi... Nie czerwonej, ale czarnej, tak rzadkiej i pożądanej przez inne wilki. Ale mi się trafiło! Kiedy basior padł, blady - wypiłam całą krew z aorty - na niebie zauważyłam błysk. Przymknęłam oczy i ujrzałam jakąś rozmazaną postać, nieokreślonej płci i koloru.
- Kim jesteś? - Spytałam, próbując otworzyć oczy.
- Nie fatyguj się. - Odpowiedziała postać chichocząc.
- Niech cię diabli! - Krzyknęłam.
- Nie bulwersuj się tak. - Rzekła postać. - Przejdę do sedna.
- Mianowicie? - Spytałam ostrym tonem.
- Zabiłaś jednego z członków Rady Starszych w Inarii. Ten wilk był niewolnikiem Apocalypse i zmuszono go do walki dzięki specjalnej bransoletce.
- Teraz mam za to ponieść karę? - Przerwałam.
- Mniej więcej. - Zaśmiał się tajemniczy ktoś. - Zmienisz wygląd i imię. Twój wygląd będzie mniej... Jakby to powiedzieć? Groźny, a bardziej szczenięcy. Prócz tego będziesz się od dziś zwać Inaris. To z Ówczesnego języka oznacza Inaria.
Oczy same mi się otworzyły, a moja dusza była już w innym ciele, bardziej... nowym i nie zniszczonym. Prócz tego, moje żywioły uległy małej zmianie, tak samo jak moce i wiek. Odmłodniałam o 293 lata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!