- Jak myście, pozwolą mu? - zapytałam.
- Wątpię. Za pewnie uznają go za za młodego. Mnie tez nie chcieli przyjąć. - odparł Roshan.
Kiedy tylko wyrzekł te słowa, wszystkie wilki obecne w jaskini skierowały na niego oczy.
- Ale dlaczego? - zapytał Zack.
Mój kuzyn milczał dłuższą chwilę za nim odpowiedział:
- Uznali, że moje rany nie zasklepiły się zupełnie, a żebro nie zrosło po ostatniej walce z wilkami.
- Aha, a wiadomo coś może o jedzeniu? Siedzimy tu zamknięci od rana, a jeszcze nikt nam nic nie przyniósł. - uskarżała się Olimpias.
- Jak Ty możesz w takiej chwili myśleć o jedzeniu? - zapytałam.
- Normalnie.
- Thea ma niedługo Wam coś przynieść. - powiedział Roshan.
Po paru minutach znowu usłyszeliśmy odgłos przesuwanych kamieni, a po chwili zobaczyliśmy... nie, nie Theę, ale....Elinor.
- To Ty? - zapytał zdziwiony Roshan. - Miała przyjść Thea.
- Tak, ale...
- Ale co?
- Ona...
- Co z nią?!
- Jest ciężko ranna, ma złamane skrzydła, przez co nie może latać, a także zwichniętą prawą przednią łapę i połamane oba żebra. Będzie musiała leżeć przez kilka tygodni.
- Kto jej to zrobił?! - zapytał Roshan.
- Z tego, co mi powiedziano to zaatakowały ją cztery wilki z watahy wroga. Thea, co prawda próbowała się bronić, ale sam wiesz jak jej to wychodzi.
- Wątpię, żebym ja sam sobie poradził w jej sytuacji. - odparł Roshan.
Cała ta rozmowa toczyła się przy otwartym włazie do jaskini. Korzystając z chwili nieuwagi dorosłych przemknęłam się koło nich i wyszłam na zewnątrz. Nareszcie byłam wolna. Chociaż chyba nie do końca, bo nagle tuż za sobą usłyszałam głos.
<Kto tym razem, Zack czy Angeal?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!