Westchnąłem głęboko i odrzekłem:
- Nie lubię owijać w bawełnę, wolę być bezpośredni, więc po prostu zawiadomiłem ją, że Ian poukładał sobie życie z inną waderą, którą jest Kimara.
- Myślisz, że ona to zrozumie? - zapytał Gustaw.
- Jeżeli jest taka, jak ją zawsze oceniałem to powinna. - oparłem i odszedłem w stronę jaskini, w której teraz mieszka mój syn ze swoją partnerką.
Kiedy dotarłem tam po godzinie szybkiego lotu, stałem przez chwilę przed wejściem niezdecydowany, jednak w końcu postanowiłem wejść. Rozejrzałem się dookoła i zauważyłem, iż Ian maluje coś na suficie. Przyjrzałem się lepiej, to coś zaczynało powoli przypominać herb.
- Ian...Muszę ci coś powiedzieć. - zacząłem.
Basior, który najwyraźniej do tej pory nie zdawał sobie sprawy z mej obecności, opuścił pędzel i na chwilę stracił równowagę, co spowodowało upadek z wysokości paru metrów. Na całe szczęście nic poważnego mu się nie stało i już po chwili był na łapach.
- O co chodzi? - zapytał, rozcierając bolące miejsca.
- O Fate.
- Co z nią?
- Niedługo wróci do watahy.
- To cudownie, ale szkoda, że tak późno, teraz zostanie jedynie moją bratnia duszą. A tak w ogóle, skąd o tym wiesz?
- Shen Len przysłała list do Gustawa.
- I co jeszcze w nim pisała?
- Że niedługo wróci, ale tylko na rok.
- A moje siostry?
- Niestety nie. - odrzekłem i wyszedłem, pozostawiając go samego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!