- Wiem. A King - popatrzyła na niego. - ojcem i wujkiem.
- Właśnie, czy szczęśliwy przyszły wujek i ojciec mógłby opuścić jaskinię na czas trwania porodu? Będziesz mi się tylko plątał pod łapami. - Zwróciłam się do niego.
- Oczywiście. - Odpowiedział i wyszedł z jaskini.
- Myślę, że wiesz co robić. Kilka razy już tu byłam. - Uśmiechnęłam się.
- Tak... - Odszepnęła.
*********
Obmywałam już ostatniego szczeniaka. Potem wszystkie delikatnie ułożyłam u boku Thei. Uśmiechnęłam się do niej.- Mają dużo z ciebie. Wszystkie uskrzydlone.
- Tak, barwa też jest podobna do naszej. - Odpowiedziała.
- Rzadko widuję aż takie podobieństwo. - Westchnęłam. - Będę się zbierać.
Do jaskini wszedł King. Ja, kiedy już opuszczałam dom szczęśliwych rodziców, zauważyłam, że w moją stronę leci Cheveyo.
- Ginewro! Już czas! - Krzyknął.
- Zatem biegnijmy!
< Cheveyo? Bardzo przepraszam, że tak późno, ale był test z angielskiego i trzeba było się trochę pouczyć... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!