W Kanionie Zaplątania kryje sie wiele niespodzianek, niebezpieczeństw. A mimo to, żyją tu małe, zaradne zwierzątka i dają sobie radę. Zajączki, węże, nietoperze w jaskiniach i wiele innych, których nie zobaczysz tak łatwo gołym okiem. Gdybym usłyszała od któregoś wilka, że widział tu, w tym kanionie jakąś jaszczurkę, wcale bym się nie zdziwiła, ale gdyby ktoś mi powiedział, że mieszka tutaj rodzina smoków... wyśmiałabym go i odprawiła.
Szelest, a potem ogłuszająco głośny ryk. Uderzenie. Nastawiłam uszy, zjeżyłam sierść, wyszczerzyłam kły i na sztywnych łapach, ruszyłam w kierunku odgłosów. Kolejny ryk, kolejne uderzenie. I cisza. I znowu, ryk, uderzenie. Podchodziłam i podchodziłam, a odgłosy były coraz głośniejsze, wyraźniejsze i bliższe. Po chwili moim oczom ukazała się jaskinia. Ogromna jaskinia, z której wystawał długi, pokryty czarnymi łuskami, ogon, który co chwila bił ziemię. To były te uderzenia. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Smok - szepnęłam i wpadłam do jaskinia, tłukąc przy okazji dwa jajka z trzech.
Smok, a bardziej samica smoka - matka, odwróciła się do mnie, rycząc. Oczy jej błyszczały złowrogim blaskiem, były krwisto czerwone, łuski mieniły się wszystkimi możliwymi kolorami, a jej potężne skrzydła, pokryte cienką błoną przeleciały nad moją głową, gdy matka nimi machnęła. Nie myśląc za wiele, przerwałam błonę, pokrywającą skrzydła i zaraz po tym skoczyłam na grzbiet smoka. Zdołałam oderwać dwie łuski na szyi, w miejscu, gdzie była tętnica i... ugryzłam. Wbiłam sie kłamie w żywe mięso. Czułam krew, a to tylko sprawiło, że wzmocniłam uściski. Przegryzłam tętnice, a po chwili matka padła nie żywa. Zeskoczyłam z nieżywego ciała i podbiegłam do jajka, które jako jedyne zostało. Wzięłam je do pyska i zaniosłam do jaskini. Może mi się przydać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!