Podczas spaceru było cudownie. Najpierw szliśmy normalnie, po dróżkach, których sieć rozprzestrzeniała się z każdym dniem. Potem normalny chód przerodził się w szybki marsz. W końcu biegaliśmy po zaspach, ganiając się nawzajem. Śmialiśmy się i często dawaliśmy sobie na zmianę przelotne buziaki. Następnie porzucaliśmy się śnieżkami.
- Dość! - Zaśmiałam się, kiedy zostałam obsypana przez Music'a małymi zlepkami śniegu.
Wreszcie straciłam orientację. Nic nie widziałam, prócz białej zamieci. Upadłam na plecy i wylądowałam w puszystym śniegu. Music położył się obok mnie.
- Music... - Zaczęłam.
- Tak, Nira? - Spytał.
- Przepraszam, że tak długo trzymałam cię w niepewności... - Rzekłam.
- O czym ty mówisz?
- Pamiętasz nasz pierwszy pocałunek? - Zapytałam, wzdychając. Para wylatywała z moich ust, za każdym razem, gdy wydychałam dwutlenek węgla.
- O to ci chodzi... Chyba się pospieszyłem tamtego dnia.
- Możliwe.
- Ale to nie ważne. Ważne jest teraz. - Powiedział. W odpowiedzi pocałowałam go czule. Spędziliśmy w tamtym miejscu jeszcze sporo czasu, po czym poszliśmy do jaskini, bo zrobiło nam się zimno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!