Aria szła przy moim boku na pobliską polanę. Zima chyliła się ku końcowi powolnym krokiem. Ostrożnie stawiałem łapy, aby nie wejść w błoto. Nie przepadałem za błotem, gdyż zawsze zasychał mi on na futrze, tworząc grudki. Wyjmowania ich nie było przyjemne, a wręcz bolesne. Chociaż ból nie był taką zła rzeczą.
- Kitomi, gdzie idziemy? - zapytała partnerka, na co delikatnie się uśmiechnąłem.
- Zobaczysz. - szepnąłem jej wprost do ucha. Na jej policzki wpłynęły rumieńce i spuściła wzrok. Nie zdawałem sobie sprawy, że jest taka nieśmiała. Widocznie jeszcze tak dobrze jej nie znałem. Zaśmiałem się delikatnie.
- Dobrze. - odparła szybko.
Zaprowadziłem Arię nad klify. Uwielbiałem te niespokojne miejsce, gdzie prawie zawsze szalała burza. Przysiadłem nad zapaścią i spojrzałem w dół na spienione fale.
- Pamiętam jak tu ktoś mnie pocałował. - uśmiechnęła się tajemniczo.
Nagle pocałowałem ją delikatnie. Uśmiechnąłem się smutno.
- Odchodzę, żegnaj Ario.
Nie zdążyła nic powiedzieć, gdyż walnąłem ją lekko w podbrzusze. Wadera straciła przytomność, a ja odszedłem z jej życia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!