Pokiwałam z uznaniem głową, uśmiechając się lekko pod nosem. Wadera zeskoczyła z drzewa, tuż koło ogromnego pyska dzika. Patrzył na nią białkami oczu, przerażony. Szybko i zręcznie przegryzła mu tętnice, a zwierze jeszcze przez chwilę trwało w śmiertelnych drgawkach. W końcu zamarło, nieżywe. Podbiegłam do mojej ofiary, która również już nie żyła. Schyliłam pysk, przyglądając się jej. Był nieco większy od dzika Smile. Zaczęłam wyrywać ogromne kawały mięsa. Moja towarzyszka poszła w moje ślady. Gdy skończyłam jeść nawet nie wysiliłam się, aby otrzeć pysk cały z krwi dzika. Przymknęłam oczy, rozkoszując się ciepłem promieni słonecznych i posmakiem dziczyzny. Gdy podniosłam powieki, zauważyłam, że Smile również już skończyła i teraz patrzy teraz na mnie wyczekująco.
- Chodźmy gdzieś - rzuciłam od niechcenia i nie czekając na jej odpowiedź, podniosłam się z ziemi i ruszyłam powolnym, spacerowym krokiem
(Smile? brak weny)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!