Wpatrywałam się w lewy oczodół, w którym powinno znajdować się oko. Jednak tam go nie było. Jedyne co widziałam to biała kość. Powstrzymywałam się, żeby nie krzyknąć, lecz zamiast tego zaczęłam płakać.
- Laeti... co się stało? - zapytał zaskoczony. Próbowałam coś powiedzieć, ale zatkany nos uniemożliwiał mi to. Pociągnęłam kilka razy nosem. Nie ośmieliłam się podnieść wzroku.
- Karo... Twoje oko... - wydusiłam z siebie. Zamknęłam oczy. Nawet pod zamkniętymi powiekami, czułam nagromadzające się łzy. Niektóre z nich jeszcze spływały po moim policzku. Czułam ich ciepło, jakie za sobą zostawały.
- Przepraszam, to wszystko moja wina, gdybym... gdybym tylko wtedy nie dała się zaatakować, to ty.. ty byś nie stracił oka... - przycisnął mnie mocno do siebie. Wtuliłam się w zagłębie szyi. Głaskał mnie po głowie, próbując mnie uspokoić.
- To nie twoja wina. Nie twoja wina. - powtarzał. Mimo wszystko nie mogłam zatwierdzić się w jego przekonaniu. Okazałam się bezużyteczna.
- Ale to prawda! - wykrzyknęłam. - Niepotrzebnie pchałam się na to wojnę. Nie dość, że straciłeś oko, to straciliśmy wszystkie dzieci. - załkałam. Dowiedziałam się o tym, gdy mnie tu przyniesiona. Starałam się nie mówić na razie o tym Karo, lecz to wszystko wyszło z siebie.
- Co? - wydusił z siebie.
- Karo, proszę cię nie myśl o tym teraz. - poprosiłam go łamiącym głosem.
- Spróbuję, ale pewnie wiesz, że to będzie dla mnie bardzo trudne. - poczułam jak jedna z jego łez, skapuje wprost na moje prawe ucho. Wiedziałam, że ta wojna mnie zmieni i już nigdy nie będę taka sama. Ta wojna zmieniła mnie, a jednocześnie wyniszczyła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!