wtorek, 6 stycznia 2015

Od Fethine - C.D. opowiadania Debby "Przyjaciel"

Byłem lekko zszokowany, jednak nie należę do wielbicieli wody. Nie współgra ona z moim żywiołem, lecz nie to zawróciło moja uwagę. Szczeniak na przeciwko, zahamował złość. Na mej twarzy uradował się uśmiech. Dawno nie miałem do czynienia ze szczeniakami Ta mała wadera dawała w oznaki, że jest typowym miłym wilkiem. Na jej pytanie zamiast od powiedzieć, zapytałem.
- Jesteś tu sama? - przejechałem łapą po jej czuprynie
- Nie jestem sama, jestem z tobą - szczenię machnęło ogonem
- Racja... - odparłem - Czy mogę wiedzieć jak się nazywasz? 
Wadera przysiadła na puchu. Mówiąc szczerze, wyglądała nieco śmiesznie. Otoczona śniegiem. Jednak nie mogłem na to pozwolić, dziwne było to, że nie okazywała uczucia zimna. Bez wahania zręcznie przerzuciłem ją na swoje plecy. Następnie zawróciłem w stronę przeciwna od jeziorka. Dalej szedłem wolnym krokiem, kontynuując rozmowę.
- A więc jesteś ...?
- Debby - rzuciła
- Słodko - zażartowałem
- Ciągle nie odpowiedziałeś mi na pytanie - szarpnęła mnie lekko za ucho
Przystałem. 
- Przyjacielem? No nie wiem... - westchnąłem
Zerknąłem na nią pół okiem. Wyglądała na lekko zdziwioną, oraz rozczarowaną. Był to niezbyt ciekawy widok. Co jak co, ale uczuć nie chciałem zranić, był to jedynie kiepski suchar.
- Jeśli nie był bym twoim przyjacielem, to byś tam została - puściłem oczko 
Wędrując dalej, zdążyłem się zorientować, że Debby wygląda na głodną. Miałem nadzieję, że nie jest taka od dłuższego czasu, ponieważ wyszło by na to, że jestem kiepskim obrońcą szczenią. Choć, jak nazwa wskazuje jestem "obrońcą" nie niańką, ale jednak chce utrzymywać z nimi jak najlepsze kontakty. Zamiast wgłębiać się w las, wybrałem opcję z lataniem. Była to także dobra decyzja, aby zdobyć podziw szczeniaka, ale nie jest powiedziane że go otrzymam. 
- Debby.. - powiedziałem z uśmiechem
- Huh ? - skierowała na mnie wzrok
- Zejdź na chwilę, nie chce cię podpalić - kiwnąłem głową - to już nie żarty 
Wadera posłusznie zeskoczyła mi z pleców. Oddaliła się w sumie o parę metrów, lecz ciągle było to za blisko.
Machając łapą, powiedziałem...
- Jeszcze trochę
Po raz kolejny się posłuchała. W końcu pierwszy podmuch wprawił w ruch małe płomienie na plecach, lecz były za małe aby coś wskórać. Opuściłem głowę, a następnie machnąłem ogonem. Zostawił on ślad ognia po czym sam przeszedł mi na kark. Po krótkiej chwili, cały stałem w płomieniach. Czekałem na chwilę w której ogień był na tyle wysoki, aby zrobić z niego użytek. W końcu się doczekałem. Ogień uformował się w postać skrzydło podobnym, aż w końcu kolejny powiew wiatru zdmuchną to wszystko pozostawiając mnie w normalnym stanie, lecz ze skrzydłami. Byłem dumny z występu, przede wszystkim, że Debby mogła to wszystko widzieć.
- Dalej, wskakuj - podbiegłem - Lecimy na polowania

< Debby? Czy jest to wystarczające? C: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!