niedziela, 11 stycznia 2015

Od Smile - Brak tytułu

- Biedna... - wyszeptałam spoglądając na waderę imieniem "Aelita"
Leżąc na drzewie przyglądałam się waderze. Miała złamane serce, czemu? Przez wilka, którego kochała. Nie wiem czemu, ale nie mogłam to tak tego zostawić. Zręcznie wyskoczyłam z drzewa w stronę wadery.
- Pomogę tobie - powiedziałam pustymi słowami.
Nie czekając na odpowiedź pobiegłam w stronę jaskini Musica.
***
- Kim jesteś?! - nastroszył sierść na grzbiecie 
Zawsze tak reagują... nie mogą powiedzieć nic innego. Bez zbędnych rozmów owinęłam ogon wokoło jego ciała a następnie użyłam paraliżu sennego. Basior upadł na ziemię, przybliżyłam do niego głowę, zdejmując maskę.
- Twoim koszmarem - wyjęczałam mechanicznym głosem, wydrapując na swojej twarzy przekrwawiony uśmiech.
Raptownie chwyciłam go za szyję, wtapiając się w jego umysł, w którym bez żadnych kar mogłam zadać ból, mękę, cierpienie, oraz strach.
***
Obraz przybrał wygląd ciętej taśmy. Wilk obwieszony na ścianę został przybity gwoździami. Krew sączyła się bez końca, tryskała na podłogę. Przybierała formę zamazanego, lecz zdolnego do rozczytania napisu. Składał się on z przypadkowych liter, mieszały się one, formowały w kształty. Tańczyły w rytm muzyki grającej w tle. Aż w końcu przybrały formę pięcio literowego wyrazu "Smile". Rozmazały się one ponownie i powędrowały w stronę wilka. Podłoga zaczynała drżeć, początkowo lekko, lecz przybrało to formę trzęsienia ziemi. Środek podłogi rozpadł się. Słychać było opadające na dnie jej kawałki. Nagle ze środka zaczynało wychodzić ciemne jak smoła pudełko, nakręcane pudełko. Powoli podnosiło się do góry, aż w końcu wylądowało na przeciwko basiora. Wierzch zaczynał się otwierać mu strony wilka. Zostało otwarte, a w nim, wilczyca. Bez pyska, skóry, oczu... jedynie po części było widać było mechanicznie części. Które skrzypiały. Wilk miał opuszczoną głowę. Ciało było podnoszone przez łańcuchy. Do góry, do góry... aż w końcu stało na przeciwko Musica. Rechotało, śmiało się, płakało. W końcu uniosło głowę. Było obite szkłem. Częściowo basior widział siebie, a zarazem mnie. Wpatrywałam się bez końca, sprawiało mi to przyjemność. Było piękne, zapomniałam o wszelkich kłopotach, czy też innych rzeczach. Liczyła się jedynie ta chwila. Zapominałam o obietnicy dla wadery, myślałam teraz jedynie o rozkoszy... a to jedynie początek. Wyrwałam się z ucisku łańcuchów i na całe płuca wykrzyczałam jego imię. Tak, dla "zrozumienia". W końcu to ustało. Wszystko stało się czarne. Lecz nie na długo, basior wylądował w białym pokoju. Lśnił czystością. Odbijał jego każdy ruch, powtarzał go, jego niepewne ruchy. Drżące wargi. Robił to na tyle długo, iż nie dostrzegł pokazujących się ciemno czerwonych, wydrapanych napisów. Opisywały one każde przeżycie o którym aktualnie pomyślał. Nagle ściany pokoju opadły, otwierając przed nim świat w którym aktualnie przebywał. Lecz była to jedynie halucynacja, niewiadoma dla niego. Pobiegł w koerunku jaskini. Wilk zamarzł, źrenice pomniejszyły się... w jego miejscu zamieszkania, stało pudełko. Te same co na początku. Nagle wybiegła zza niego mała istota, która także była powbijana potłuczonym szkłem wykrzykiwało znane dla niego słowo "Smile, just smile". Podbiegło do niego wręczając mu coś nietypowego. Wcisnęło mu to do łapy i szybko zacisnęło. Było to serce, jeszcze ciepłe. Małe stworzenie uniosło twarz, z lekkim uśmiechem. Nagle Music poczuł ukłucie w sercu, było potężne. Jakby tysiące łap rozdzielało je na części. Tak też było, lecz nie tysiące, ale dwie moje. Wilk skierował na mnie wzrok. Wbił je w puste ślepia. Ten wzrok wołał o pomoc, o cud. Powiedziałam...
- Uśmiechnij się
Po tych słowach kawałek po kawałku wycinałam ciało. Wydrapując hieroglify, oraz nie znane mu do tond litery. Przybierały formę zdań oraz rysunków. Aż w końcu na twarzy wydrapałam serdeczny uśmiech. Odbijał się od boku do boku. Ładnie by wyglądał, gdyby pozostał taki na zawsze...
***
W końcu powrócił do realnego świata. Leżał w jaskini, nastała noc. Teraz już wiedział, że był to jedynie sen. Przewrócił głowę w stronę wyjścia. Ujrzał tą samą istotę. Mnie... wolnym krokiem idąca w stronę świecącego na biało księżyca. Obserwował do końca, każdy ruch. Niedługo potem zgubił orientację, gdy zniknęłam w korach drzew.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!