Parę dni temu wstałam jak zwykle tuż po wchodzie Słońca i udałam się z bijącym sercem w stronę Kanionu Samotnej Gwiazdy, na którego ścianie codziennie wywieszano listy poległych na wojnie członków naszej watahy. Po około godzinie dość szybkiego marszu dotarłam do celu i zaczęłam przeglądać imiona umieszczonych tam wilków. Po niedługim czasie odnalazłam na niej swojego brata. Natychmiast poczułam jak po policzkach zaczynają ściekać mi łzy, które w parę sekund zasłoniły cały świat. Teraz nie miał już dla kogo żyć. Straciłam wszystko, co było mi do tej pory drogie- oboje rodziców i brata. Jaki był, więc sens dalej ,,walczyć z każdym nowym dniem" o przetrwanie? Żaden. Postanowiłam, więc z tym skończyć i nie zastanawiając się zaczęłam biec w stronę Dymiących Gór, w których zdecydowałam się zakończyć tę udrękę. Znalazłam się tam w rekordowym tempie piętnastu minut i zbliżyłam powoli do skraju jednego ze szczytów, pragnąc upewnić się, czy posiada odpowiednią do mojego celu wysokość. Miał, więc napięłam mięśnie i już miałam skoczyć, gdy nagle ktoś złapał mnie w pół i powiedział stanowczo:
-Nie rób tego!
Obróciłam głowę w jego stronę i.... ujrzałam mojego brata. Natychmiast odrzuciłam swój dotychczasowy zamiar i zawołałam uszczęśliwiona:
-Ril, to na prawdę Ty, czy widzę tylko Twojego ducha?
-Tak to ja i nie jestem duchem.- zapewnił ze śmiechem.
-Ale... ale...ja....widziałam...Twoje imię...na liście poległych!- wciąż nie mogłam uwierzyć.
-W takim razie ktoś mnie przedwcześnie pochował.
-Pamiętaj, że ,,nic nie dzieje się przypadkiem".
-Nasza matka twierdziła tak samo. Ale masz rację.
-Co masz na myśli?
-Gdyby nie pomoc jednej z naszych szamanek byłbym już jedną z tysiąca gwiazd zdobiących nocny firmament.
-Było z Tobą aż tak źle?
-Owszem, ale teraz już wszystko dobrze, a nawet gdyby tak nie było, to Ty powinnaś wciąż żyć, aby wpajać przyszłym pokoleniom historię tej watahy i jej członków, którzy polegli za ich wolność. Kto wie, może w przyszłości będziesz nawet opowiadać o tym swoim dzieciom....
-Może, ale najpierw muszę znaleźć partnera.- przypomniałam mu.
-To na pewno wkrótce nastąpi, a teraz już wracajmy.- rzekł i zaczął powoli schodzić ze szczytu, a ja ruszyłam za nim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!