Ostrze tak łatwo przecięło tętnice na szyi basiora. Zanim padł na ziemię, zdążył na mnie spojrzeć i rzec:
- Morderca.
Krew trysnęła na mój pysk, barwiąc ją na szkarłatno. Wilk kiedy padł już martwy na ziemię, na pysku miał uśmiech. Uśmiech zwycięscy. Nie wytrzymałem, upuściłem nóż, który krwawiąc podłoże resztą krwi, pozostałej na ostrzu, upadł nieco dalej z głośnym brzdękiem. Przystawiłem łapy do oczu. Z mojego gardła wydostał się szloch, zaś oczy zalały się łzami. Padłem na kolana, nie mogąc uwierzyć, że nic wtedy nie zrobiłem.
Z każdą łzą, powracała scena. Pamiętałem dobrze jak tamten wilk wbił w nią swoje ostrze. Wtedy doznałem szoku. Pilnowałem ją przez te wszystkie dni. Nie spałem, czuwając przy niej i ciesząc się razem z nią tymi wspaniałymi chwilami, które były jak dar od Boga. Teraz nie pozostało mi nic, prócz tragicznych i bolesnych wspomnień, tnących moje serce na tysiąc kawałków.
Usłyszałem czyjś krzyk. Odruchowo chwyciłem ostrze. Rozejrzałem się wokół, szybko usiłując pozbyć się łez. Kiedy przetarłem je łapą, rozmazałem mieszaninę krwi i łez po pysku. Musiałem wyglądać okropnie. Jak zaczarowany spoglądałem na łapę, na której osadziła się mieszanina. Z transu wyrwał mnie kolejny krzyk.
Wstałem i pobiegłem przed siebie. W pysku trzymałem nóż, biegnąc wzdłuż ściany kotliny. Uważałem, aby nie zahaczyć bokiem o ostre kamienie, które wystawały z kamiennej ściany. Wyczuwając woń innych wilków, zatrzymałem się i wychyłem ostrożnie łeb.
Dostrzegłem waderę związana do pala i rzucane w nią ostrza, przez jakiegoś basiora. Kiedy trafił w jej ucho, z którego polała się krew, zaśmiał się. Wilczyca miała w oczach łzy. Patrzyła na wilka z odrazą i ze strachem. Podszedł do niej zniecierpliwiony i zaczął ją całować, schodząc w dół, po szyi. Postanowiłem jej pomóc.
Zakradłem się od tyłu do wilka, zajętego zabawą. Przystawiłem mu nóż do gardła i zanim się zorientował, co zaszło, padł martwy. Spojrzałem na wilczycę. Cała pysk był umazany lepką mazią. Uśmiechnąłem się delikatnie, podchodząc do niej i rozwiązując sznury.
- Jestem FireBlast. Nie bój się. Nie jestem jednym z nich. - wyjaśniłem spokojnie. Niebieskie oczy wilczycy, tak bardzo przypominały mi oczy Taravii.
- Ja jestem... - nie zdążyła się przekonać, bo ostrze wbiło się w jej głowę. Padła martwa na ziemię. Patrzyłem na to z przerażeniem. Nim umarła, uśmiechnęła się do mnie i wyszeptała nikłe:
- Dziękuje.
Ogarnięty szałem, zabiłem wilka, który ją zabił. Towarzysze mogli nie musieli szukać jego części ciała. Wpatrywałem się w wielką kałużę krwi oraz zwęglone ciało wilka, który jeszcze ledwo oddychał. Patrzyłem na jego oczy i to jak się czołgał, aby uciec. Z nienawiścią wbiłem mu nóż w łapę. Basior wrzasnął z bólu, a z oczu poleciały mu łzy. Ten widok napawał mnie radością. Minęło trochę czasu, zanim ostatecznie go dobiłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!