Runęliśmy na ziemię. Uderzyłem głową o podłoże. Zakręciło mi się w głowie. Kiedy wszystko wróciło do normy, okazało się, że stykaliśmy się nosami. Jeszcze chwila i... my... pocałowalibyśmy się. Patrzyliśmy na siebie rozszerzonymi ze zdumienia źrenicami, niezdolni do poruszenia się. Po paru sekundach wadera lekko uniosła głowę. Wpatrywała się we mnie w napięciu, oczekując zapewne sarkastycznego komentarza.
- W przyszłości... potykaj się... ostrożniej - wydusiłem, przeglądając się w szeroko otwartych oczach wadery i z niepojętej przyczyny nie dając rady się podnieść. Fakt leżała na mnie Destiny, lecz z łatwością mógłbym się poruszać.
- Dzień dobry.
Równocześnie wstaliśmy, otrzepując futra i w oszołomieniu zwracając się ku sobie, której ingerencja przywróciła nam władzę nad sparaliżowanymi przez moment mięśniami.
<Destiny? Kto to był?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!